Eh, mam doła
Musieliśmy w trybie ekspresowym kota oddać. Ale po kolei: pojechaliśmy po kotkę zgodnie z ustaleniami. Okazało się, że to fantastyczna kotka, przytulasta i miziasta maksymalnie. Dostaliśmy nawet wyprawkę dla niej, bo obecnej właścicielce nie była już potrzebna. Kotka więc pojechała do nas z zapasem jedzenia na miesiąc. W domu kotka tuliła się do Wiedźmy, cały czas chciała żeby ją głaskać, zjadła, połaziła, porozglądała się, pobawiła się z Wiedźmą.
Po jakimś (niedługim) czasie zabawy z kotką Wiedźmie spuchła twarz, zaczęła kichać, łzawić, oczy spuchły jej najbardziej. Nigdy wcześniej nie reagowała tak na koty (a miała z ich setką styczność od urodzenia), poza jednym razem tego lata u mojej siostry. Żaden inny kot NIGDY jej takiego kuku nie zrobił, uznaliśmy więc, że coś z białkiem tego jednego jedynego siostry kota jest nie tak. To, co było wtedy u siostry, to był "pikuś" w porównaniu z tym, co stało się teraz. Po prostu puchła w oczach. Z czasem
nie widziała już nic patrząc na wprost, więc musiała pochylać głowę.
Dramat, bo ona wzięła winę na siebie uznając, że musimy oddać kota przez nią. Serce mi pękało gdy błagała, żeby go nie oddawać, gdy mu w samochodzie szeptała do ucha, że go kocha i przeprasza, że nie może z nami mieszkać.
Czuję się winna.
To było rozwalające przeżycie, ona naprawdę poważnie podeszła do sprawy. Wiedziała, że będzie za niego
odpowiedzialna, że to nie zabawka itd.
Najpierw te błagania, później, że to jej wina a na koniec to przepraszanie kota - rozwaliło mnie.
Do tego głupia, żeby jej pokazać, że naprawdę MUSIMY
zwrócić kota, pokazałam jej lustro. Przeraziła się widokiem.
Pytała czy jak oddamy, będzie "jak nowa i to jej minie". Pytała czy ją taką obrzydliwą kocham...
Wpadła w panikę, (kiedy powiedziałam, że musimy pojechać)bo ona się nie może taka obrzydliwa nikomu pokazać...
Mam dosyć, cała się trzęsę.
Nie wiem, co jest z tymi kotami, nie wiem czemu żaden wcześniej nic jej nie robił.
Nie wiem, czy to drugi szczególny, jak ten siostry, czy coś się w jej ciele stało po kontakcie z tamtym kotem i układ immunologiczny broni się po tamtej sytuacji AŻ tak.
Szukam jak głupek wyjaśnienia, odpowiedzi, czy mogłam ją przed tym ochronić... Niby "głupota" ale niemal czułam, jak pęka mi serce.
I tak, tak, wiem, że niczego w tej chwili nie zmienię. Czeka nas jeszcze seria rozmów, ale to jutro, na dziś jej wystarczy. Ona musi wiedzieć, że nie jest temu winna, że nie zrobiła niczego złego.
Nie wiem czego oczekuję po tym szukaniu odpowiedzi, może szukam sposobu na dołożenie sobie, żeby mi było jeszcze gorzej, bo to moja wina?
Wiedźma wie, że to, co zrobiliśmy to dla dobra kota i dla jej dobra, jej zdrowia. Gorzej, że ona uważa, że zrobiła mu krzywdę, że to jej wina, że on przez nią nie będzie miał naszego fajnego domu. I nie pociesza jej fakt, że kot w końcu znajdzie inny fajny dom. Dlatego właśnie musimy to przegadać...
Źle mi.
Kurczę, nie spodziewałam się takiej reakcji organizmu, który już wcześniej miał kontakt z kotami. Może trzeba zrobić jakieś badania alergiczne?
OdpowiedzUsuńJa też się nie spodziewałam, ona miała kontakt z kotami niemal od urodzenia i poza tym jednym, jedynym razem latem u mojej siostry nigdy nic jej nie było. Teraz sobie wyrzucam, że mogłam pomyśleć... ale łatwiej było mi uwierzyć w to, że ma alergię na to jedno białko tego jednego kota niż że coś jej na koty jest ogólnie, skoro na sto innych nie zareagowała.
UsuńCieszę się, że choć pstryknęłam im tych kilka zdjęć, ale patrzę na nie i aż mnie ściska
Przemyślałam sprawę, przegadałam z "kociarami" koleżankami i mamy teorię, że może ona ma tylko na kotki? Wcześniejsze koty to kocury, a ta i ta u siostry to kotki... Planuję odczekać aż się organizm pozbiera i zabrać ją w odwiedziny do jakiegoś kocura. Wtedy zobaczę. Jeśli też spuchnie - możliwe że organizm zakodował problem i teraz będzie reagował na każdego kota "na wszelki wypadek" (to opinia pediatry). Jeśli nie, być może wrócimy do tematu przygarnięcie kocura, ale zanim go weźmiemy, poproszę, żeby mała mogła się do niego poprzytulać. Ona zaś nie będzie wiedziała, że planujemy przygarnięcie, żeby nie przeżywała i nie odchorowała tego psychicznie. O! Taki mam plan
Na to nie wpadłam, ale może faktycznie kotki wydzielają coś specyficznego, na co córa jest uczulona. Ja mam kotkę też...
Usuń