Razu pewnego, kiedy zakomunikowałam Panu Mężowi, że oto dziś biorę wolne od prac domowych, odkurzać nie będę i oddając się zawodowej orce będę "odpoczywać", Wiedźma Mała, którą zaczynam podejrzewać o jakiś tajemny układ z rzeczonym Panem Mężem, bo ilekroć złożę mu taką deklarację, ona coś rozsypie, wyrzuci, wywali, pokruszy itd... a więc tym razem pokruszyła takie "miseczki" z czegoś a'la chrupki. Pytam jej po cholerę to zrobiła [zapytałam jak dziecka bez cholery], a ona mi na to, że przecież rozsypała jedzenia dla kota. Mówię, że przecież nie mamy kota. Wtedy słyszę: ależ mamy, oczywiście, że mamy, tylko on jest mamo dla ciebie niewidzialny. Rzuciłam bezradnie, że w takim razie niech on to wszystko weźmie i zje, a ona mi spokojnie: przecież on to je właśnie i bardzo mu smakuje na dodatek, tylko skoro nie możesz zobaczyć kota, to i tego, że je nie możesz zobaczyć - to chyba logiczne, co?
Odpadłam w starciu z niespełna czteroletnią logiką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz