Polub mnie

piątek, 8 listopada 2013

Cierpię...

z powodu nadmiaru weny... w pracy mam chwilowe luzy, więc musiałam zająć ręce. Dzięki zielonemu odkryłam sposób na zajęte ręce i maksymalne wyciszenie. Ono oczywiście mija, kiedy Wiedźma wstanie z drzemki, przyjdzie i zaczyna wyjmować sznurki, żyłki, linki, sznureczki, druciki, koraliki, paciorki i perełki, wybierając - które będą dla niej. Niemniej kiedy potrzebuję ukojenia, a do zielonego akurat nie mogę się przytulać, wyjmuję swoje pudło ze skarbami i tworzę.
No dobrze, tworzę - kojarzy się z dziełem sztuki. Moje nie są dziełami. Są marne, ale uspokajają i wyciszają, a o to właśnie chodzi. Ta na zdjęciu po lewej należy do mojej siostry i powstała już jakiś czas temu, przy okazji jej wizyty u lekarza i standardowej po niej wizyty u mnie;)



Dziś powstała zielono-różowa (dla mnie)

Ale, że było mi mało, postanowiłam poczęstować bransoletką kogoś mi bliskiego. Jestem ciekawa, jak E zareaguje. Wie, że dla niej zrobiłam, nie wie tylko jak wygląda.

A pomijając uspokajające zabawy ze sznurkiem, wczoraj odbyła się kontrola stanu zdrowia Wiedźmy. Prawe ucho wyleczone zupełnie, lewe jeszcze minimalnie zmienione, ale nie wymaga już kontroli, prawdopodobnie do niedzieli będzie po wszystkim. Inhalować mam ją do niedzieli 3xdziennie, później wg potrzeb. Kaszel dopóki jest taki, jaki jest - ignorować, bo to układ oddechowy się oczyszcza. Ma jakieś resztki kataru, niegroźne. Gardło, oskrzela, płuca, ok. Lekarka orzekła, że jest bardzo zadowolona z procesu leczenia się Wiedźmy oraz, że czeka na nas w marcu na bilansie 4-latka:)

Dobrze, to by było chwilowo na tyle, bo oto właśnie spostrzegłam, która jest godzina, a ona - Wiedźma rzeczona zamiast w łóżku, bryka jeszcze ze swoimi kucykami. O wyrodna matka ja :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz