Polub mnie

środa, 3 maja 2017

A jednak całowania nie będzie... i inne opowiastki.

... no w każdym razie nie teraz. Serce mi pękło, choć rozum podpowiadał, że przecież żaden dramat nie nastąpił. Że przecież tyle czasu dawałyśmy radę na odległość, to i teraz damy, nic się nie zmieni... Powariowałam. I choć wiem, że na tę chwilę jakby nie ma szans na spełnianie marzeń, niezmiennie kombinuję, jak by tu "obejść system". Jak by tu choć na chwilę, skoro już nie można tak, jak było w planach, skoro się nie da, bo wszystko na przeszkodzie stoi. I pewnie coś wykombinuję, bo przecież mam ciśnienie. Bo się nastawiłam. Bo tak bardzo chciałam. Bo tak mi się wydawało...

Dostałam nauczkę, prztyczka w nos dostałam. Żeby się nie pysznić, że pstryknę palcem i mi się stanie. Mogę sobie pstrykać do woli, a świat i tak podąży w najmniej oczekiwanym kierunku... Tak! Następnym razem z większą pokorą podejdę do planów i marzeń. Ale nie zrezygnuję z nich. Na pewno nie!

To tyle tytułem wstępu.

Dalej będzie kilka niusów. Po pierwsze, Panna Wu dostała się do szkoły, którą dla niej wybraliśmy (nie była to szkoła rejonowa, więc brała udział w rekrutacji i udało się). No! Tak więc od września będę miała w domu szkolniaka. I cieszę się i jakoś tak mi dziwnie... Trzeba się będzie rozstać z kochanym przedszkolem, z cudownymi paniami i "pójść w nieznane". Dla jasności - to są moje rozterki. Nie dziecka. Dziecko, jak zwykle, przygotowywane jest przeze mnie tak, by przebierało nogami z radości na myśl o nowym, które na nią czeka. Oswoję się. Tak, jak się oswoiłam, gdy maleńką moją Wu posyłałam do przedszkola. Będę twarda ;)

All rights reserved/lady_in_red
Po drugie... odliczam czas do 11 maja. Czekanie jest naj-gor-sze. 11 maja dowiem się, jak wyszła moja tomografia, a więc czy ze spokojnym sercem pojadę na wakacje, czy też "coś się po-dzieje". Tej drugiej opcji nie przyjmuję do wiadomości, aczkolwiek nie ukrywam, że bardzo męczy mnie sama świadomość, że mimo wszystko różnie może być. Co tu dużo gadać, dostaję "na głowę" i to konkretnie. Dlatego znajduję sobie twórcze zajęcia, które wymagają ode mnie koncentracji i nakładu pracy, dzięki którym mogę choć na chwilę odsuwać od siebie wszystkie czarne wizje. Kombinuję z sówkami dla Panny Wu do jej nowego pokoju i z zakładkami do książek (to akurat od dziś, dla testów), których to zakładek potrzebuję mnóstwo, bo raz, że sama dla siebie, a dwa - moja Panna Wu się roz-czytała i oto brakuje zakładek jeszcze bardziej.
Tak więc korzystam z pożyczonej, starej i działającej jak-jej-się-zechce maszyny i tęsknym wzrokiem wypatruję swojej, która być może już w przyszłym tygodniu do mnie dotrze. Mam takie poczucie, że na swojej, szyjącej jak należy, szybciej się nauczę i lepiej mi będzie wychodziło.

All rights reserved/lady_in_red
Nabyłam też kilkanaście arkuszy filcu, coby sówki do pokoju Panny Wu były różnorodne. Nie tylko sówki poduszki z materiału, czy sówki przytulanki, ale także filcowe sówki dekoracyjne, które (mam nadzieję) sprawią, że nowe meble staną się bardziej dziecięce niż młodzieżowe ;)
Mam nadzieję, że mi wyjdzie i będę się mogła pochwalić, zarówno sowią kolekcją, jak i nowym pokojem dla Dużej Mojej Dziewczynki :)

Spoglądam na to wszystko, co napisałam i przychodzi mi do głowy, że mój niewyparzony język wrócił do formy. Zaczynając, chciałam sprostować tylko wcześniejszą informację o spełnianiu marzeń. Ale gdy zaczęłam, to już "poszło", więc zmieniłam tytuł i starałam się palcami nadążyć za napływającymi myślami. Chciałam jeszcze o egzaminie i troskliwej córce, ale... zostawię to na następny raz.

Póki co, trzeba skończyć. Na zakończenie więc powiem, że miałam dziś okazję wrócić do dawnych przyzwyczajeń. Wprowadzić w życie sprawdzony, stary, dobry sposób na uspokojenie serca, ukojenie duszy i złapanie oddechu. Krótko, ale jednak... Leżałam na trawie i patrzyłam w niebo. I tak mi było dobrze, tak spokojnie... tak daleko były wszystkie demony, że przez tę chwilę wierzyłam, że nie istnieją...

All rights reserved/lady_in_red
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie (tak, tak! Widzę Was, mimo że milczycie i chcę, żebyście wiedzieli, że jesteście dla mnie bardzo ważni!) Do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz