Polub mnie

sobota, 13 maja 2017

No to wszystko już wiem ;)

Oczywiście przesadziłam w tytule. Nie wiem wszystkiego... Wiem - ogólnie rzecz ujmując - niewiele... ale wiem to, co na ten moment jest dla mnie najważniejsze. W badaniu TK wznowy nie widać. Doktor eM rzekła, że wprawiającego mnie w stan przedzawałowy węzła na szyi mam nie ruszać, nie miętolić i nie obmacywać. Mam go zostawić w świętym spokoju i... i żyć. Mam się wyszykować na zaplanowane wakacje, pojechać, odpocząć...

Dla jasności - TK przyniósł nie tylko cudowne wiadomości j.w. Ale... godząc się najpierw na chemioterapię, później na kolejne chemie, w końcu na przeszczep, liczyłam się ze wszystkimi skutkami ubocznymi. Liczyłam się z ceną, jaką przyjdzie mi zapłacić. Wciąż powtarzam sobie (i obie moje Doktor mi powtarzają), że przeszłam bardzo trudną drogę, bardzo - bardzo ciężkie leczenie, które zabija, więc mam od siebie nie wymagać. Mam sobie dać czas, odpuścić, zwolnić i nie oczekiwać, że wszystko będzie, jak książka pisze, a ja sama będę sprawna, żwawa i w formie, jak młoda gazela... No więc staram się. Bardzo się staram wdrażać to wszystko w życie.

Czwartkową wizytę w Krakowie uznaję za szczęśliwą. Nie ma dramatów, jest zielone światło na wszystkie moje plany, nie ma powtórki sprzed roku. I niech tak zostanie. Poczułam ulgę. Niewyobrażalną. Moje serce takie radosne, duch taki spokojny, umysł taki czysty... Demony odfrunęły. Na tym się skupiam. Wiem, że wrócą w okolicy kolejnej kontroli. Wiem, że będą mnie dręczyć, szczypać i szeptać do ucha... ale na razie mam je w głębokim poważaniu. Na razie nie przyjmuję do wiadomości żadnych szeptów, chichotów demonicznych, wizji. Na razie żyję wyjazdem, na który mam zgodę. Jestem szczęśliwa i spokojna. I choć wiem, że to z czasem minie... chwilowo zawładnęło mną zupełnie i przyniosło ulgę.

Negatywne wyniki, o których wspominałam ostatnio, taka - a nie inna - interpretacja TK i ogólna moja forma sprawiły, że Doktor eM dała zgodę na szczepienie. Dostałam receptę i jestem już po I dawce szczepienia na WZW B. Kolejne za miesiąc.
W planach jest jeszcze jakaś specjalistyczna TK, której nazwy nie pamiętam, ale pamiętam, że wyjaśniono mi, iż jest to "TK o wysokiej rozdzielczości" - ale to dopiero we wrześniu pewnie. Do września (nawet nie pamiętam, którego) mam spokój. Mogę nie odwiedzać Magicznego Krakowa, ewentualnie odwiedzać go wyłącznie rekreacyjnie, turystycznie. Oczywiście, gdyby cokolwiek się działo, mam przyjeżdżać i będziemy kombinować, jak mi pomóc, ale jeśli nic się nie będzie działo, mam po prostu żyć.

Nie ukrywam, że maj mam nie tylko na stole, ale i w duszy. I mimo iż aura nie rozpieszcza, mimo iż leje, wieje i ogólnie buro jest, czuję się, jakby w moim wnętrzu świeciło najpiękniejsze słońce. Jakby skowronki śpiewały, kwiaty kwitły, a dzieci śmiały się na cały głos i rozsiewały w powietrzu dmuchawce. Jest dobrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz