Polub mnie

piątek, 7 kwietnia 2017

Bo żeby marzenia się spełniły...

Photo credit: Moyan_Brenn via Foter.com / CC BY
... czasami wystarczy tylko skinąć. Stanie się, bo oto skinęłam, zamiast tylko marzyć. I będzie. Będę miała mnóstwo czasu (taką mam nadzieję)... A potem znów będzie mnie ściskało w żołądku, jak wtedy. Wstępnie udało się ustalić, że 8 maja jest terminem optymalnym dla wszystkich. Bo takie "stanie się" to mimo wszystko duże przedsięwzięcie. Buzia mi się śmieje na samą myśl, że jeszcze tylko kilka tygodni i będę mogła chłonąć Cię, Zielone Spojrzenie... Że wezmę na zapas, na wszelki wypadek. I że wymyślę, jak sprawić, by "stawało się" nieco częściej. Ale o tym będzie później. Najpierw... będę się delektowała chwilą. Wieloma chwilami wspólnymi.
Nie mogę się doczekać!
Zwlekam jeszcze z kupieniem biletów, coby mi nic planów nie pokrzyżowało. Odczekam. Może po Świętach zbiorę się w sobie, zarezerwuję i będę już miała. Będę wiedziała, że się stanie. Czekałam na tę chwilę tyle czasu. Cierpliwie i ze świadomością, że nastąpi. I czułam się dziwnie, jednocześnie wierząc w to i nie wierząc. Potem była poprzeszczepowa rewolucja, więc nie było mowy o żadnych wojażach (zwłaszcza tak dalekich)... A potem był plan, że "za jakiś czas". I zdałam sobie sprawę, że nie ma już powodu, by to odkładać. Że trzeba po prostu wziąć sprawy w swoje ręce, zdecydować, ustalić i już. No i faktycznie. Poszło gładko. Było szczęście nie do opisania. I lęk jakiś dziwny. Choć może nie dziwny, normalny, taki typowy dla mnie... Ale nic to. I tak nie mogę się doczekać. W końcu wszystko to, co było dawno temu w sferze nocnych marzeń, stało i staje się rzeczywistością. Taką dla mnie. Na wyłączność.
Jestem wdzięczna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz