Tak! Wyrodna matka siedzi i patrzy, pozwala by jej córka sama testowała własne możliwości, by upadała, potykała się, spadała. By rozwiązywała problemy powstałe w wyniku kontaktów z rówieśnikami. By ustępowała lub próbowała postawić na swoim. Wyrodna matka zasiada na ławce w bezpiecznej odległości i patrzy. I dumna jest, że dziecko jej potrafi nie tylko wyćwiczyć mięśnie, ale i umysł. Taka jest wyrodna matka. Dziwna ze wszech miar, niepojęta i budząca powszechne zdumienie oraz oburzenie. No bo jak śmie? Jak może płaszczyć tyłek i patrzeć, kiedy jej dziecko wisi na drabinkach i woła
"mamo nie umiem". Jak śmie odpowiadać "umiesz", "kombinuj", "próbuj", "pochyl głowę i opuść się na rękach"? Jak może bezczynnie patrzeć, kiedy jej mała córka spaść może, głowę rozbić, życie stracić nawet? A może by tak kuratora jakiegoś na tę wyrodną? Niech by jej to biedne dziecko zabrał i uchronił w najlepszym wypadku przed kalectwem. A ona siedzi... i zastanawia się, dlaczego place pełne są rodziców wchodzących na zjeżdżalnię z 4-5 i 6-latkami...
Tak jest nie od dziś. Przywykła do wyrodności swej, do tego, że albo patrzą na nią znacząco, albo pozwalają sobie ją pouczać, wymyślać jej od nieodpowiedzialnych gówniar i zdejmować dziecko jej z drabinek, zjeżdżalni, małpich gajów i innych.
Filozofia wyrodnej jest może osobliwa, ale ma głębokie przekonanie, że słuszna. W końcu nie od dziś też zadaje sobie pytanie "A jeśli umrę?"
Tym razem znów tak było. Pojechały na obcy plac zabaw. Miała kilka służbowych spraw do załatwienia, a
że jak twierdzą "cenią ją", to i proponują warunki doskonałe. Na przykład: proszę zabrać ze sobą dziecko. Więc zabrała, pojechały, załatwiły i postanowiły skorzystać z pięknego słońca. Rozrzuciły zatem zabawki do piasku, którymi mogłoby bawić się całe przedszkole i oddawały się rozkosznej zabawie. Wyrodna postanowiła nabrać kolorów, zwykle zajęta pracą, kiedy można opalić skórę, tego dnia miała ochotę nadrobić zaległości i przygotować się do konkretnego opalania, jakie miała w planach. Plac był niewielki, ale przytulny i bezpieczny. Siedziała na brzegu piaskownicy i patrzyła. A córka jej biegała, mirabelki zbierała, przechodniów czarowała i oczywiście wspinała się. Wspinaczki są obok tańca i psot ulubioną czynnością
Małej Wiedźmy.
Drabinki, kraty, inne drabinki, bujamost (tak, kreatywności w wymyślaniu nazw można pozazdrościć Małej Wiedźmie). Zjeżdżalnia była za gorąca, więc tylko wspinała się do niej i zeskakiwała z powrotem na ziemię. Czas mijał między tymi wspinaczkami, śliwkami i piaskownicą, w końcu dotarł tatuś jakiś z małą córeczką. Mała Wiedźma zaczęła się popisywać próbując rozśmieszyć córeczkę tatusia. Udawało jej się, obie rechotał na tym placu. Nagle Wiedźma zawisła, wspinała się, próbowała przejść na drugą stronę drabinki i zawisła między dwiema jej odnogami (odnogami drabinki rzecz jasna, nie Małej Wiedźmy). Zawołała. A Wyrodna, kazała jej sobie radzić. Tatuś zadrżał. Chyba nie dowierzał. Wiedźma to wykorzystała i grzecznie poprosiła: czy mógłby mi pan pomóc zejść? Pomógł! A jakże! tatusiowie często jej pomagają. Co, jak co, ale czarować, to ona umie. Zdarza się, że na placach obcy tatusiowie zabawiają Małą Wiedźmę, noszą, huśtają, bujają, po czym nagle pytają Wyrodnej: nie widziała pani mojego dziecka? Jest wesoło. Wiedźma czaruje jak chce i kogo chce. I nikt jej jeszcze nigdy niczego nie odmówił. No poza Wyrodną oczywiście. Ona jej odmawia niemal zawsze. Bo zawsze "dasz radę", "pomyśl", "spróbuj jeszcze raz, na pewno ci się uda", "wykorzystaj to lub tamto". I wykorzystuje. I działa. I myśli. I kombinuje. I żyje, co najważniejsze. Przy okazji prób nie odniosła większych uszczerbków na zdrowiu, psychikę tez wydaje się mieć w porządku;)
Zapytał wyrodnej ów tatuś z ostatniego placu, dlaczego się nie ruszyła. Opowiedziała mu. A on o dziwo przyznał jej rację. Wyrodna była zdziwiona i uznała, że zdecydowanie woli wyjaśniać takie kwestie tatusiom. Z mamami tak łatwo jej nie idzie.
Co powiedziała? To, co zwykle. Że jest na tyle blisko, by w razie czego uratować, ale nie chucha i nie
dmucha, bo Mała Wiedźma MUSI nauczyć się samodzielności. Bo nikt nie będzie żył za nią, a wyręczana przywyknie do tego, że wszystko podane ma pod nos. Mało tego, wyręczana urośnie w przekonaniu, że do niczego się nie nadaje, bo niczego sama nie potrafi zrobić. Mała Wiedźma jest niezwykle sprawna fizycznie. Nie ma w okolicy bliższej i dalszej placu zabaw, który byłby dla niej wyzwaniem. Ćwiczy swą sprawność, koordynację, mięśnie, a przy tym myślenie (bo to ono każe jej złapać się tej linki lub tamtego drążka, przełożyć nogę lub jej nie przekładać), uczy się, jak rozwiązywać problemy i korzystać ze sposobności. Nie boi się prosić o pomoc i wie, w jaki sposób prosić tak, by ją uzyskać. Mała Wiedźma się nie skarży, nie woła Wyrodnej na pomoc, kiedy jakieś dziecko zabierze jej zabawkę lub nie chce czegoś pożyczyć. Wedle uznania, przekonuje lub ustępuje. Potrafi zatroszczyć się o siebie, a przy tym nie robi krzywdy innym. Zna zasady i przestrzega ich. Nie bije, nie popycha, nie wyrywa, ale zawsze sobie radzi i otrzymuje to, czego się spodziewa.
Uznał, że Wyrodna niezwykle mądrą kobietą jest. Urosła, bo mężczyźni jednak nieczęsto uznają, że kobieta jest mądra;)
Zdobyła nowe doświadczenia, podzieliła się nimi z innymi (jednym innym), a po powrocie jej skóra miała przyjemnie brązowy kolor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz