Polub mnie

sobota, 10 sierpnia 2013

Skusiła mnie...

- Chodź, coś ci pokażę - wyszeptała z kuszącą miną.
Podeszłam, byłam ciekawa. Zresztą... mam do niej słabość, więc ulegam, kiedy kusi, czaruje, mami. Spojrzałam i... nie mogłam oderwać wzroku. Wpatrywałam się więc coraz bardziej i bardziej. Wszystko inne na chwilę przestało istnieć. Widziałam ją szczęśliwą...

Był ciepły, wiosenny poranek. Była w zupełnie innym miejscu, ale wiedziała, że to jej miejsce, jej wymarzony, wyczekany własny kawałek świata. Było jej dobrze. Siedziała przed domem, twarz miała zwróconą w stronę słońca, chłonęła... Tak, jak robi to zwykle. Zamknęła oczy i delektowała się tym uczuciem, kiedy ciepłe, delikatne słońce pieści jej twarz. Na stole leżała książka, nie dostrzegłam tylko tytułu, ale sądząc po okładce był to jakiś nowy Masterton. To nie mogła być daleka przyszłość... Ona była niemal taka, jak teraz, miała inną fryzurę, inny kolor włosów, ale twarz tę samą. Mała Wiedźma też niewiele się różniła... biegała gdzieś obok. Miała swoje sprawy, swoje zajęcia, swoje plany do zrealizowania. Też była szczęśliwa.
Co to za miejsce? - pomyślałam i rozejrzałam się dookoła.
Ona siedziała przed domem. Takim bardzo w jej stylu, w ogrodzie stał basen, wisiał hamak między drzewami, dostrzegłam piaskownicę i trampolinę... i grill był i meble ogrodowe piękne, też takie bardzo do niej pasujące. Siedziała spokojna, nigdzie się nie spieszyła, za niczym nie biegła, o nic nie martwiła. Zazdrościłam jej. Czyta się z niej, jak z otwartej księgi. Oczywiście nie każdy i nie zawsze. Prawdziwą siebie wszak pokazuje tylko wybranym. Całej reszcie prezentuje popisowy uśmiech wtedy, kiedy wewnątrz toczy się jakaś wojna, rozgrywa dramat, kiedy serce jej krwawi, a dusza boleje połamana na milion kawałków. Ja jednak umiem z niej czytać. Znam ją już tyyyyle lat. Wiem, kiedy udaje, kiedy wkłada maskę i perfekcyjnie oszukuje wszystkich innych. Tym razem nie udawała. Była absolutnie szczęśliwa, miała spokojne, radosne oczy, łagodną twarz...
Jej spokój i radość udzielał się. Mnie też się udzielił, choć patrzyłam z daleka. To było piękne miejsce. Takie, o jakim zawsze marzyła. Spokojne, z dala od zgiełku, od ludzkich spojrzeń, pełne zieleni, drzew, miłości i jej... O tak, widać ją tam było w każdym listku, każdym meblu, każdej ozdobie. Nie miałam co do tego wątpliwości. Nie była w gościach. Była u siebie.
Patrzyłam na nią oniemiała i cieszyłam się, że się spełniło. Że jest tu, gdzie jest i że jest wreszcie szczęśliwa. Zasłużyła na to!
To był jej dom. Jej własny. Jej, Księcia Pana, Małej Wiedźmy. Urządzili go po swojemu, zaplanowali co i jak będzie wyglądać i zrealizowali swój plan. I było jej dobrze. Im było dobrze.
Pracowała, jak do tej pory, Mała Wiedźma szalała i psociła, jak do tej pory, Książę Pan też zajmował się tym, czym dotychczas. A jednak byli zupełnie inni. Byli absolutnie szczęśliwi. Maksymalnie. Teraz nie brakowało im do szczęścia już niczego.

Uśmiechnęłam się, zatopiłam w tym błogim widoku i chciałam się nim bez końca delektować. Tak bardzo przecież chciałam, żeby była szczęśliwa. I stało się. Jest...
Nagle poczułam się bardzo dziwnie. Ogród zniknął, ona zniknęła, dom i reszta też... została tylko kusząca.

- Co zrobiłaś? - zapytałam z wyrzutem
- A ile chciałabyś tak patrzeć? - odpowiedziała przekornie pytaniem na pytanie
Głupia! Najchętniej bez przerwy bym chciała. Też coś! Złościłam się w duchu, że skusiła, pokazała i zabrała. Czasami mam ochotę ją udusić. Złośliwa, wredna, żmijowata Wyobraźnia.
Klęłam w duchu, kiedy musnęła mnie dłonią po plecach szepcąc
- spokojnie, przyjdzie czas, że będziesz mogła patrzeć bez końca i nie będzie to sztuczka, wizja stworzona przeze mnie i łaskawą Przyszłość. Uchyliłyśmy dla ciebie rąbka tajemnicy. Zadowolona?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Targały mną absolutnie ambiwalentne uczucia. A jednak chyba skłaniałabym się ku twierdzącej odpowiedzi. Mam czas. Zaczekam. Jeszcze chwila i będę mogła patrzeć, jak ona, Mała Wiedźma i Książę Pan cieszą się tym domem, ogrodem, basenem i resztą. Jeszcze moment. Zaczekam, zwłaszcza, że teraz wiem na co.
- wiesz? - wyszeptałam - żmija jesteś, ale tak doskonale do nas pasujesz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz