Polub mnie

sobota, 6 sierpnia 2016

O moim Panu Mężu i jego przedsiębiorczości...

Sytuacja miała miejsce już jakiś czas temu, ale ponieważ niezmiennie mnie śmieszy, ponieważ niezmiennie śmieszy tych, którym ją opowiadam, ponieważ wszyscy zgodnie twierdzą, że takie kwiatki powinnam zapisywać i ponieważ pewna mama pewnego chłopaka orzekła w pewnym szpitalu, że taka sytuacja jest dowodem niesamowitego optymizmu, siły i wiary w to, że będzie dobrze, zaś Zielone orzekło, że dodatkowo jest dowodem imponującego dystansu do siebie i całej tej sytuacji... Niech będzie - zapiszę ;)
Otóż...

Wpada któregoś dnia Pan Mąż mój uradowany wieczorem po pracy - co najmniej tak uradowany, jakby w totka wygrał - i wrzeszczy z bananem na gębie: kochanie! załatwiłem ci 20% rabatu na pudełko!
- yyyyy, na jakie pudełko? - pytam zdziwiona do granic możliwości, bo nic o żadnym zamiarze nabycia pudełka nie było mi wiadomo
No to Pan Mąż dumny z siebie cały: na trumnę w Arkadii, całe 20 % na trumnę ci załatwiłem. Ale żebyś ty wiedziała, jak ja to zrobiłem -tu ryknęliśmy ze śmiechu i ja, i on-
pytam rozbawiona: wzięli cię za czuba?
- nie wiem, za kogo mnie wzięli, ale to było tak:
Pojechałem tam z dużym zamówieniem jedzenia, a oni do mnie, że może jakiś rabacik mogliby dostać, skoro już sam manager im przywiózł. Mówię im zatem, że owszem, jak zaczną zamawiać regularnie, to zrobimy dobre ceny, żeby wszyscy byli zadowoleni. Oni mi na to, że zamawiają regularnie, tylko zwykle nie w piątki, że pan M wozi (bo Pan Mąż mój jeździ tylko w piątki), więc mówię im, że to zmienia postać rzeczy i spoko, zrobimy rabat na stałe. A dalej wypalam: "ale wiecie, moja żona ma raka, więc ja wam rabat na żarcie, a wy mi dajcie na pudełko jakiś dobry rabacik, tak wiecie, na wszelki wypadek, gdyby coś". No mówię ci, żałuj że ich min nie widziałaś.

Wyobraziłam sobie tę sytuację... I miny pracowników sobie wyobraziłam. I połączyłam to ze sposobem, w jaki Pan Mąż opowiadał całe zajście. I nie mogłam przestać się śmiać. Zresztą... do teraz nie mogę. Zgodnie z Panem Mężem, gdy tylko sobie przypomnimy - śmiejemy się jak szaleni.
No ale "gdyby coś", to rabat jest. Pan Mąż uświadomił mnie, że on wierzy w moje wyzdrowienie, ale strzeżonego Pan Bóg strzeże i musi się zabezpieczać. Tak "gdyby coś" :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz