Polub mnie

piątek, 19 sierpnia 2016

Następny krok ku przeszczepowi - dzień minus siedem.

All rights reserved/lady_in_red
Dziś dzień minus siedem. Jedna chemia. Jestem już po. I nic mi nie drętwiało, nic się nie przykurczało, za to miałam piękną reakcję alergiczną. Zaczęło mnie piec w nosie, początkowo jak przy przeziębieniu, po chwili już tak konkretnie szczypało i piekło jak poparzone i przechodziło na wewnętrzną część policzków, dziąsła, podniebienie, oczy... Na koniec piekło jakby wewnątrz głowy, jakby ktoś tam nalał kwasu. Nasilało się przy okazji. Pielęgniarka pyta: pani czasem nie pieką oczy? No to jej powiedziałam, co mnie piecze. Pobiegła po leki i jest lepiej, choć oczy wciąż mam szkliste i czerwone. No ale to tyle. Dostałam płyny i aż do wieczora jestem wolna. O 20 dostanę jeszcze płyny na noc. Jutro zdaje się kilka chemii, ale to dowiem się jutro, bo dziś pielęgniarka nie wiedziała.

Prawdę mówiąc, myślałam że będzie gorzej. A ja cieszę się, że to była tylko taka reakcja, że nie zatrzymało mi się serce, albo coś równie nieprzyjemnego. Spodziewałam się ostrej jazdy po tej chemii pierwszodniowej. Jestem słaba, nieco otumaniona, ale poza tym mam się nieźle.

Jestem ciekawa, czy tak będzie do samego końca, no i czy ta reakcja to na tyle dziś, czy są jeszcze jakieś długofalowe skutki uboczne trucizny, którą dziś "wypiłam".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz