Polub mnie

środa, 4 września 2013

Kiedy byłam mała...

... i miałam lat 4, może 5, nie wiedziałam jeszcze, że moje imię nie jest tylko moje. Katarzyna to byłam tylko ja. Ja i nikt inny. Kiedy w tym czasie poznałam wiersz Brzechwy, przeniosłam się na wyższy poziom szczęścia... Ktoś taki, jak Brzechwa napisał właśnie o mnie (tak, tak... Nie wiedziałam, że "nie jednemu psu Burek", ale wiedziałam kim jest Brzechwa - zasługa babci). Wróćmy jednak... 


Spotkał katar Katarzynę - 
A - psik! 
Katarzyna pod pierzynę - 
A - psik! 

Sprowadzono wnet doktora - 
A - psik! 
"Pani jest na katar chora" - 
A - psik! 

Terpentyną grzbiet jej natarł - 
A - psik! 
A po chwili sam miał katar - 
A - psik! 

Poszedł doktor do rejenta - 
A - psik! 
A to właśnie były święta - 
A - psik! 

Stoi flaków pełna micha - 
A - psik! 
A już rejent w michę kicha - 
A - psik! 

Od rejenta poszło dalej - 
A - psik! 
Bo się goście pokichali - 
A - psik! 

Od tych gości ich znów goście - 
A - psik! 
Że dudniło jak na moście - 
A - psik! 

Przed godziną jedenastą - 
A - psik! 
Już kichało całe miasto - 
A - psik! 

Aż zabrakło terpentyny - 
A - psik! 
Z winy jednej Katarzyny - 
A - psik!

Dziś wracam do tego wiersza, bo tak się stało, że wracam ZAWSZE, kiedy spotka katar Katarzynę. Dziś nie mogę się wygrzać, pod pierzynę wleźć, przespać i wyzdrowieć. Dziś muszę chorować po dorosłemu, pracując, opiekując się dzieckiem, robiąc zakupy, gotując iiiiiiiiiiii... modląc się, żeby przeziębienie zwane na potrzeby tego tekstu katarem - nie polubiło mnie zbytnio i nie chciało zostać ze mną na dłużej w jakiejś mniej przyjaznej formie.
Dziś (kolejny już dzień) obdzieram nos chusteczkami, mimo że delikatne są i miękkie. Dziś walczę z gorączką Ibuprofenem i fascynuję się zdolnościami regeneracyjnymi, jakie posiadło moje dziecko. Dziś chciałabym w końcu poczuć się lepiej, bo w mojej pracy głowa boląca, to głowa zbędna. Dziś mogę tylko uciekać myślami do czasów, kiedy babcia czytała "pani jest na katar chora" i rozpływać się nad zapamiętanymi obrazami. Nad beztroską, ciepłą kołdrą, gorącym podawanym pod nos mlekiem i... babcią, która BYŁA. Dziś wiem, że mimo wszystko jest, ale... czasem, choć pogodziłam się koleją rzeczy, czasem chciałabym się jeszcze do niej przytulić, poczuć charakterystyczne jej dłonie i wiedzieć, że nic złego mi się nie stanie. Dziś chciałabym usłyszeć: właź pod kołdrę! Nie usłyszę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz