...gdybym tylko umiała nie brać wszystkiego do siebie, nie doszukiwać się międzywierszy, drugiego dna, metafor, chodzenia naokoło... Ach, gdybym tylko mogła czytać i przyjmować takim, jakie jest, bez dumania, zachodzenia w głowę, analizowania... bez rozkładania na najmniejsze elementy, obracania ich, porównywania. Byłoby słodko. Chyba. Nie wiem, nigdy taka nie byłam i zapewne nigdy nie będę. Zawsze będę się doszukiwać, pewnie nawet na tak-tak, nie-nie, zareagowałabym dumaniem. No nie wiem, jakaś wybrakowana jestem, albo... albo wręcz przeciwnie. W każdym razie, nie wiem, jak by mi było, ale chwilami mam wrażenie, że byłoby lepiej.
O czym myślę dziś? O tym, że byłoby słodko, gdyby to, co było mi dane przeczytać, choć w jakimś stopniu było o mnie. Ach - egocentryczka! Trudno mi jednak się besztać, trudno biczować, wszak umiem zrozumieć, dlaczego... dlaczego chwytam się każdego takiego skrawka, interpretuję każde muśnięcie, każdy gest, dotknięcie... wszystko to, czego można by czepiać się, że są nieprawdziwe, ale... to, że nie można czegoś dotknąć nie oznacza, że tego nie ma, prawda? Dziś pierwszy raz od nie pamiętam kiedy - chwytam się pozytywnie... Ale przecież... wcześniej wszystko, co mogłam zinterpretować przeciw sobie okazywało się fikcją literacką, więc co? Może nie warto?
A jednak zmiękczyło mi serce i ugięło kolana.
Ja też o tobie myślę. Też zastanawiam się, czy jesteś szczęśliwa, czy ci w danej chwili dobrze, czy nie płaczesz i nie cierpisz. Wiesz o tym. Mówiłam wielokrotnie, obnażałam się ze swoich paranoi. Przyznałam, że jem, próbuję, smakuję, poznaję i zastanawiam się, jaka byłaby twoja reakcja. Czy podobna do mojej, czy zupełnie inna.
Marzę, by znać cię na tyle, żeby wiedzieć. Móc z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że byłoby tak lub tak. Ale... może to nie o poznanie chodzi? Może o charakter twój po prostu? Może o tę tajemnicę i nieprzewidywalność, która tak mnie fascynuje?
Tak, czy siak, to automatyczne. Jesteś gdzieś we mnie, gdzieś w środku. Kiedyś sądziłam, że się tobą
zachłysnęłam, że to zauroczenie, że minie. Dziś wiem, że jesteś częścią mnie, częścią, która wrosła w moje serce, umysł, duszę i która nie zniknie, chyba że wraz z tym fragmentem. I chyba dobrze mi z tą świadomością. Celowo poddaję w wątpliwość subtelną, wszak kto, jak kto, ale jaaaa... ja umiałabym biczować się za to, że zmyślam, że zdziwiam, że nadinterpretuję, że wcale nie tak i że sobie wmówiłam. Ale dziś nie chcę. Dziś mi dobrze, bo mam świadomość, że choć jesteś daleko, jakaś cząstka ciebie jest w cząstce mnie. Porozumienie dusz? Zjednoczenie? A może jeszcze coś innego?
Nie wiem, w zasadzie w ogóle mnie nie interesuje. Dziś mam w nosie nazwy. Dobrze mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz