O czym myślę dziś? O tym, że byłoby słodko, gdyby to, co było mi dane przeczytać, choć w jakimś stopniu było o mnie. Ach - egocentryczka! Trudno mi jednak się besztać, trudno biczować, wszak umiem zrozumieć, dlaczego... dlaczego chwytam się każdego takiego skrawka, interpretuję każde muśnięcie, każdy gest, dotknięcie... wszystko to, czego można by czepiać się, że są nieprawdziwe, ale... to, że nie można czegoś dotknąć nie oznacza, że tego nie ma, prawda? Dziś pierwszy raz od nie pamiętam kiedy - chwytam się pozytywnie... Ale przecież... wcześniej wszystko, co mogłam zinterpretować przeciw sobie okazywało się fikcją literacką, więc co? Może nie warto?
A jednak zmiękczyło mi serce i ugięło kolana.
Ja też o tobie myślę. Też zastanawiam się, czy jesteś szczęśliwa, czy ci w danej chwili dobrze, czy nie płaczesz i nie cierpisz. Wiesz o tym. Mówiłam wielokrotnie, obnażałam się ze swoich paranoi. Przyznałam, że jem, próbuję, smakuję, poznaję i zastanawiam się, jaka byłaby twoja reakcja. Czy podobna do mojej, czy zupełnie inna.
Marzę, by znać cię na tyle, żeby wiedzieć. Móc z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że byłoby tak lub tak. Ale... może to nie o poznanie chodzi? Może o charakter twój po prostu? Może o tę tajemnicę i nieprzewidywalność, która tak mnie fascynuje?
Tak, czy siak, to automatyczne. Jesteś gdzieś we mnie, gdzieś w środku. Kiedyś sądziłam, że się tobą
Nie wiem, w zasadzie w ogóle mnie nie interesuje. Dziś mam w nosie nazwy. Dobrze mi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz