Polub mnie

sobota, 27 lipca 2013

Wstrząsnęło mną - czyli dzieci umierają w samochodach

Obejrzałam ---> FILM KAMPANII SPOŁECZNEJ i zamarłam ze łzami w oczach... trzeba przyznać - gra na rodzicielskich uczuciach. I dobrze!
Wcześniej dane mi było przeczytać "Śmierć dziecka w samochodzie - szokująca kampania w USA" i nie mogę przestać o tym myśleć. No nie mieści mi się w głowie, że dla kwestii, które powinny być oczywiste, potrzeba aż kampanii społecznych. Liczby są porażające. Ja, w swej (niestety, muszę chyba przyznać) naiwności śmiałam sądzić po zapoznaniu się z tytułem, że to incydent jakiś, że jedna jakaś nierozgarnięta "mama" zostawiła dziecko i dramat. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że nie jedna. Że nie tylko w USA, że u nas też. Nie pojmuję! No nie pojmuję, jak można być tak bezmyślnym.

Nigdy, przenigdy nie zdarzyło mi się zostawić Małej Wiedźmy samej. Kiedy wózek nie mieścił się w sklepie, po prostu wybierałam inny (sklep, nie wózek) lub zlecałam zakupy Panu Mężowi. Nie zostawiłam jej ani pod sklepem, ani pod blokiem, ani nawet pod drzwiami do mieszkania (kiedy okazało się, że muszę nagle po coś wrócić). Wydawało mi się to oczywiste, naturalne i jedyne słuszne. Pominę roztaczanie wizji, pominę to wszystko, co mogło się stać i przeciwdziałając czemu NIE ZOSTAWIAŁAM Małej Wiedźmy bez nadzoru. Widziałam wózki pod sklepami, często miałam okazję dostrzec, że stoją tam kilkanaście minut. I miałam okazję zostać zatrzymana przez policję szukającą na naszym osiedlu kilkumiesięcznego niemowlęcia. Wypytywali, czy nie widziałam, czy nie słyszałam itd. I serce mi stanęło, bo nie mogłam sobie wyobrazić, jakie trzeba mieć rozumowanie, żeby zostawić dziecko w wózku i pójść gdzieś.

A teraz to. Serce stawało mi na myśl o dziecku w wózku, a tu okazuje się, że kreatywność co niektórych przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Nie pojmuję, choć do niedawna miałam wrażenie, że moja wyobraźnia jest niemal nieograniczona, że wiele we mnie empatii, że umiem wczuć się, wytłumaczyć, zrozumieć. Nigdy nie naraziłam dziecka na coś, co dla mnie jest niekomfortowe. Pomińmy na razie kwestię bezpieczeństwa. Kiedy było mi gorąco, nie zakładałam Małej Wiedźmie swetra, czapki i chustki na dokładkę, coby jej nie przewiało. Kiedy mnie się chciało nieustannie pić, wiedziałam, że i ona, która sama jeszcze nie umiała prosić o wodę, ma zwiększone potrzeby. Kiedy z zamkniętego samochodu buchał żar, że aż mdliło, kiedy nie wsiadałam do niego, tylko otwierałam okna i drzwi, żeby się przewietrzył, nie przyszło by mi do głowy wepchnąć tam dziecka. Nie rozumiem, jakim trzeba być bezmózgim stworzeniem, żeby zostawić dziecko w zamkniętym samochodzie. Jestem pewna, że nikt z tych zostawiających sam nie odważyłby się siedzieć przy zasuniętych szybach, bez wody, wentylacji czy klimatyzacji wręcz. A jednak - dla siebie komfort chłodu i bezpieczeństwa, a dziecko - niech się dusi i gotuje na śmierć. Gratuluję pomysłowości!

Złość we mnie wzbiera, a jednocześnie maksymalne zdziwienie. Statystyki z zakończenia pierwszego filmu są porażające. Jakim cudem dorośli, mający o sobie zdanie: inteligentni, rozumni, mądrzy ludzie, zachowują się jak trzylatek w stosunku do lalki? Nie pojmuję, jak można być tak bezmyślnym. Jak można nie wysilić się choć trochę i nie pomyśleć. Jestem w szoku tym bardziej, że wydawało mi się, że moje zachowanie jest naturalnym zachowaniem, że nie trzeba żadnej filozofii, żeby zachowywać się w określony sposób, a na nas - rodzicach ciąży odpowiedzialność opieki i zapewnienia dziecku bezpieczeństwa, więc wszelkie zmierzające ku temu działania są niemal instynktowne. Okazuje się jednak, że nie są.
Dziwi mnie skala zjawiska, liczby mnie dziwią i bolą i nie mogę pojąć, jakim cudem... Jak można dopuścić do czegoś takiego. Jak robić beztrosko zakupy, plotkować, rozmawiać przez telefon i robić cokolwiek innego mając świadomość, że zamknęło się własne dziecko w upalnym samochodzie.
Że niby zamknięte, to bezpieczne? Że nikt nie porwie, nie skrzywdzi?
Ludzie! Używajcie mózgów! To nie boli!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz