Polub mnie

piątek, 28 lutego 2014

Będzie krótko...

cztery lata temu o tej porze szłam dziarskim krokiem na salę operacyjną. Dziś moje maleńkie wtedy dziecko kończy 4 lata. Za pół godziny "się stanie" mój cud. Wszystko jest takie... żywe, takie niedawne, takie... moje. Odkąd jest Mała Wu rozumiem, co znaczy, że urodziny dziecka są co roku świętem mamy. Moim są i zawsze będą.
To tyle tytułem roztkliwionego wstępu. Tort w lodówce, udał się. Czeka na dekorację, ale to wieczorem. Wygląda, jak cośka, więc cieszę się bardzo. Mam nadzieję, że będzie smakował. Jutro wyruszamy na przyjęcie, dogaduję ostatnie szczegóły z siostrą, organizuję w głowie listę spraw, rzeczy do zabrania, pakunków i czynności do wykonania. I delektuję się tym, że mój cud się dzieje. I trwa. I rośnie. I zachwyca mnie każdego dnia. I zawstydza czasem. I fascynuje. I intryguje. I rozśmiesza. I uczy. I pociesza. I uczy... Tak - wiele się od niej nauczyłam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz