Polub mnie

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Pierniczki były dziś...

choć się ich nie spodziewałam. W ogóle, to były moje pierwsze pierniczki w życiu. Nie sądziłam, że się skuszę, zwłaszcza, że czasu mam niewiele, zmęczona jestem przewlekle itd.
Z okazji innej niż pierniczki rozmawiałam wczoraj z przyjaciółką, która pierniczkami się nagle pochwaliła. Kiedy zaczęłam ubolewać nad tym, że nie mam czasu, że nie umiem, że zmęczona, śpiąca, zabiegana i nawet nie wiem, jak Święta ogarnę, bo do Wigilii pracuję, powiedziała, że na pierniczki mogę sobie pozwolić, wszak szybkie są, tanie, proste i pyszne.
Ponieważ kilka dni temu wzbogaciłam się o nowy mikser z misą od Zelmera (bo jego poprzednik wziął i wyzioną ducha po 7 czy 8 latach ciężkiej, wytężonej pracy) postanowiłam sprzęt ochrzcić. I dziś się stały pierniczki właśnie. Wiedźma tylko dekorowała. Mam schizę na salmonellę, toxoplazmozę, listerię i im podobne świństwa, więc nie dopuszczam dziecka do surowych jajek, w przepisie jest jedno, a więc podzieliłyśmy pracę. Ja ciasto, wykrawanie, pieczenie, ona - dekoracja.
Wiem jedno - grubsze są lepsze. Wiem drugie: nie dociągną do Świąt




Gdy Wiedźma dostała pierniczki i pisaki, w domu zapadła cisza na godzinę. W czasie dekoracji bardzo skupiona była, bo to jak by nie było, poważne zadanie, ale udało mi się pstryknąć i wtedy, kiedy uśmiech zdobił jej twarz, a więc nie można już zarzucić jej, że wygląda, jak gdyby robiła to za karę ;)

Przepis, gdyby ktoś miał ochotę:
(nie muszą leżakować, można je spożywać zaraz po wyjęciu z piekarnika)

550g mąki, 
szklanka cukru pudru, 
łyżeczka sody,
jajko, 
kostka masła (może być margaryna do pieczenie), 
3/4 szkl miodu (sztuczny jest ok),
jedna przyprawa do piernika (40g)

Masło z miodem rozpuścić i lekko przestudzone dodać do całej reszty składników, następnie wymieszać mikserem - tymi świderkami takimi. No i gotowe. Piec je należy 6-7 minut w 160-180 stopniach.

1 komentarz: