"I kto ją teraz nauczy manier, kto pokaże, jak zachowują się damy, kto pokaże, jak się dyga i wskaże drogę zachowując pokorę, pozostając w cieniu, nie chełpiąc się wiedzą i nie wywyższając wielkością?" - zapytała kiedyś w akcie desperacji Zielonego Spojrzenia. Ono zaś odpowiedziało niemal bez zastanowienia - "ty oczywiście". I w zasadzie zgadzam się z tym, ja nauczę, ale... Mam wrażenie, że to już nie będzie to samo. Nie czuję się kompetentna, mimo iż czuję się prawdziwym "dyplomem z wyróżnieniem" złożonym babci i jej pedagogicznemu talentowi.
Tak, Boże Narodzenie w sposób szczególny wpływa na moją melancholię. Sytuację pogarsza fakt, że cały czas czuję, że babcia jest gdzieś przy mnie, blisko, że opiekuje się mną i moim dzieckiem... A jednak łapczywa jestem, czuję jej bliskość, chciałabym móc dotknąć. Poczuć jeszcze raz aksamit jej policzka, miękkość skóry i te kochające dłonie, które tyle wycierpiały.
Myślę sobie... że gdyby mieszkała razem z nami, moje dziecko poczuło by magię Świąt szczególnie, poczułoby ją całą sobą, ta magia wrosła by w nie, jak wrosła kiedyś we mnie. Wiedziałoby, że to magia, nie iluzja, doskonale znałoby różnicę. Żal mi... żal tym bardziej, że mam wrażenie, jakby wraz z moją babcią zakończyła się era "takich babć". Nie stawiam zarzutów tym nowym, ale... aż ciśnie się na usta "a gdzie im tam do tamtych?!?"
/Photo credit: Vitor_Esteves / Foter.com / CC BY /
Brak mi Świąt, jakie pamiętam z dzieciństwa. I cierpię z tego powodu.
Atmosfera i magia to nie gesty, rytuały, tradycje, nie tylko to. To ludzie! Można odtwarzać ruchy, przepisy, pomysły i zachowania, można stawać na głowie, by "było, jak wtedy", a jednak gdy brakuje człowieka, aurze też czegoś brakuje. Czegoś istotnego, najważniejszego, czegoś, co sprawia, że mimo całej radości, uśmiechów i pozytywnych emocji, gdzieś głęboko w środku odczuwa się gorycz i walczy z bólem, na zewnątrz zaś... kapią ukradkowe łzy. Ukradkowe, bo... bo nie ma kogoś, kto był w stanie je zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz