All rights reserved/lady_in_red |
W środę zaś... nie ma lekcji. Od 8:00 nie wiem, co będą robić, ale na 10:00 (zdaje się) idą do kina na Pierwszą gwiazdkę. Bardzo jestem ciekawa, czy Pannie Wu spodoba się ta bajka.
Dzieci zapewne nie wiedzą (no chyba, że któryś genialny rodzic postanowił dziecko oświecić), no w każdym razie Panienka Moja Wu, nie wie... Po powrocie do szkoły, przybędzie Święty Mikołaj. Całe szczęście Pani Wychowawczyni udało się dogadać tę rolę z księdzem, bo szukanie Mikołaja wśród rodziny i znajomych, nie przyniosło rezultatów. A trzeba przyznać, że był Ktoś, kto miał plany szalone, nie przyjmował odmowy i sprzeciwu, role porozdzielał i myślał, że wszyscy zatańczą, jak ów Ktoś zagra. No ale nie.
Worek z prezentami ma dotrzeć do szkoły jutro i tam, w bezpiecznym miejscu leżakować. Czekać na środę. I na Mikołaja.
Tak się złożyło, że Mikołaja "obsługiwałam" w całości ja i mój Pan Mąż. Z pewnych względów tak było mi lepiej. Pakować miałyśmy wspólnie w ramach trójki klasowej, ale choroba Panny Mojej Wiedźmy pokrzyżowała wszystkie plany. Gdyby chodziła do szkoły, nie byłoby kłopotu, dzieci w szkole, mamy pakują i luz. Ale tak?
Wyszło więc, że pakowanie też spadło na mnie (ale nie cierpiałam jakoś bardzo z tego powodu). Odkładałam tę czynność przez kilka dni, by w końcu stwierdzić, że im później to zrobimy, tym mniejsze szanse, że Panna Wu to odkryje lub że coś się z tym stanie. Pakowaliśmy dziś. Ja i Pan Mąż mój. Poszło gładko. 24 paczuszki w mniej niż 60 minut.
All rights reserved/lady_in_red |
Pakowanie było lekko stresujące (w końcu w każdej chwili mogła przebudzić się Panna Wu, spragniona, przestraszona złym snem lub potrzebująca do toalety). Ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca. Worek z prezentami spoczął w schowku tymczasowym.
Było śmiesznie. Pan Mąż mój, uniósł worek i stęknął. Okazuje się, że około 20 kg waży... Niosąc go do schowka tymczasowego, wycedził: "życzę wam jutro z tym worem szczęśliwej, k***a, drogi... i temu waszemu Mikołajowi też". Myślałam, że posikam się ze śmiechu.
A jutro... będzie ubaw!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz