Polub mnie

środa, 20 grudnia 2017

Do Świąt nie przygotowałam jeszcze niczego.

All rights reserved/lady_in_red
Aż dziwnie mi, bo przecież i rok temu - czyli wtedy, kiedy byłam świeżo po przeszczepie, i dwa lata temu - czyli wtedy, kiedy byłam w trakcie chemii, szykowałam wszystko z wyprzedzeniem i kombinowałam, żeby było cacy. A teraz nic. No dobrze, może nie że absolutnie nic, ale...
Udało mi się stworzyć listę potraw wigilijnych, która to lista każdego roku wygląda nieco inaczej (czyt. jest część potraw stałych, no i część zmiennych). Kupiłam biszkopty fingersy, które są mi "niezbędnie-koniecznie-potrzebne" do sernika, herbatniki do kasztanków, jakieś brzoskwinie w syropie, jakieś galaretki, praliny, które zawiesimy na choince, prezenty - oczywiście i... to koniec.
Dramat!
Choć prawda jest taka, że wcale tego tak nie odczuwam. Jestem jakoś dziwnie spokojna (w 80%, bo 20% mnie jednak się stresuje). Ale nic to, damy radę jakoś (mam w końcu jeszcze kilka dni, prawda? A w czasach, kiedy sklepy otwarte są niemal ciągle, jest ich mnóstwo oraz pękają w szwach od wszystkiego - można sobie pozwolić na to, by nie robić świątecznych zakupów z dwutygodniowym wyprzedzeniem).

All rights reserved/lady_in_red
A co poza tym?
Hmmm...
Panienka Wu poczuła już magię Świąt. Dziś miała miejsce klasowa Wigilia, choć w zasadzie trzeba by to nazwać spotkaniem opłatkowym. Przed nim dzieciaki z klasy Panienki Wu oraz jeszcze jednej pierwszej, wystąpiły z jasełkami. W zdziesiątkowanym składzie, bo w szkole szaleje jakiś wirus czy coś, ale dały radę i naprawdę fajnie im to wyszło. Spotkanie w klasie też całkiem przyjemne, wszystko się udało, wychowawczyni zadowolona ze wszystkiego, co przygotowałyśmy z mamami z Rady Klasowej. Sala lekcyjna zmieniła się bardzo, dzieciaki zadowolone - czegóż trzeba więcej?

Pan Mąż dostał zaproszenie do szpitala, na operację tej rozwalonej nogi. Termin wyznaczono mu na 3 stycznia - wtedy ma się stawić na oddziale, 4 stycznia zabieg i prawdopodobnie 5 stycznia wróci do domu. Fajnie by było. A jeszcze fajniej, gdyby bez komplikacji udało się im naprawić wszystko, co on tam ma w tej swojej nodze pogruchotane.

All rights reserved/lady_in_red
Ja - w piątek - 15 grudnia - zaraz po odprowadzeniu Panienki Wu do szkoły, podążyłam dziarskim krokiem w kierunku przychodni. Wszystko po to, by poddać się oględzinom, osłuchiwaniu i innym badaniom, a następnie, by dać się zaszczepić przeciwko grypie. Plan działał aż do niedzieli, kiedy to okazało się, że z każdą godziną potrzebuję coraz większej ilości chusteczek. Okazuje się bowiem, że z przychodni wróciłam nie tylko zaszczepiona, ale i zakażona. No cóż... Z tego wszystkiego - dobrze, że jakimś wirusem przeziębienia, a nie grypą czy innym świństwem.
Niestety, nie było opcji, żebym położyła się w łóżku i wyleżała, bo trzeba było ogarniać wszystko to, co związane ze szkolnym opłatkiem, dlatego przeprosiłam się z dawno porzuconym Gripexem i "cała naprzód!" Czuję lekką poprawę po tych kilku dniach (i tak, wiem, że Gripex nie leczy z przeziębienia czy innej infekcji, tylko pomaga okiełznać dokuczliwość objawów). Z dodatkową pomocą Nasivinu udaje mi się całkiem przyzwoicie funkcjonować. Chyba. Bo w zasadzie prawda jest taka, że dziś głowa mi pęka niemiłosiernie, a do tego, gdy tylko wróciliśmy ze szkoły (gdzie z Panną Wu przebywałam od 7 z minutami), musieliśmy przebrać się w mniej oficjalne i bardziej wygodne ciuchy i ruszyć "w miasto", by załatwić papierkowo-służbowe sprawy Pana Męża (a pogoda dziś wyjątkowo niespacerowa była). Ostatecznie do domu wróciliśmy około 14:30. Zasypiałam na siedząco - dosłownie, więc odpuściłam wszystko i pozwoliłam sobie na sen. Spałam do 17:30. Widać moje ciało domagało się w końcu porządnego odpoczynku. Marzy mi się kilka dni w łóżku, ale niestety, zostanie to chyba w sferze marzeń, bo i dziecko do szkoły prowadzić i przyprowadzać z niej trzeba, i mimo wszystko coś pod kątem Świąt ogarniać, tak więc...

All rights reserved/lady_in_red
A propos Świąt jeszcze - jestem bardzo ciekawa, jak będzie wyglądała kwestia "choinka i kot w jednym domu". To nasze pierwsze święta z Julkiem, więc... może być wesoło :D

W planach mamy wyjazd do mojej siostry w drugi dzień Świąt i pozostanie tam do "trzeciego dnia świąt" oraz kolejny do niej wyjazd w Sylwestra i pozostanie tam do Nowego Roku. Fajnie by było, gdyby plany udało się zrealizować (a może się nie udać, jeśli np. rozłoży mnie na całego lub... rozłoży Pannę Wu). Mam jednak nadzieję, że nikogo rozkładać nie będzie.


Chciałabym odezwać się jeszcze w tym roku (a dokładniej, chciałabym odezwać się jeszcze przed Świętami), więc życzeń dziś nie będzie. Zdjęcia do tego posta pochodzą (poza jednym, moim) z dzisiejszych szkolnych uroczystości jasełkowo-opłatkowych (i czasu dzisiejszych przygotowań przed nimi). Mam ich wszystkich dużo więcej, ale galerii nie będzie, bo rodzice dzieci, które z Panną Wu widnieją na zdjęciach, mogliby mieć coś przeciwko publikowaniu ich.
Trzymajcie się ciepło! I do następnego razu (mam nadzieję, że już niebawem!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz