Mam odetchnąć i przynajmniej tym przestać się martwić. No to próbuję.
Przy okazji Pani Moja Doktor zapytała czy dzwonił profesor. Powiedziałam, że nie dzwonił. W związku z tym dostałam polecenie, by pod wskazany przez Panią Moją Doktor numer zadzwonić i się przypomnieć. Tak też uczyniłam. Profesora dziś nie było, ale zostawiłam swoje dane przemiłej pani w sekretariacie oddziału. Zapisała i ma jutro wypytać co i jak. Prosiła o telefon po 12:00, powinna mieć już wtedy dla mnie jakieś informacje.
Dowiedziałam się przy okazji, że moje badania kwalifikacyjne i to wszystko, co profesor musi uczynić nim się podejmie ostatecznie, odbędą się na oddziale, bowiem w przychodni nie przyjmuje. Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale i mam świadomość, że tu nie chodzi o tego rodzaju zapewnianie mi szczęścia. Mówiąc krótko: mus to mus. Mam nadzieję, że to jednak długo nie potrwa i przed całą wielką akcją p.n. przeszczep szpiku, będę mogła wrócić do domu.
All rights reserved/lady_in_red |
Samego przeszczepu się nie boję. Odosobnienia na tak długi czas, też nie. Boję się wznowy mimo leczenia. Boję się, że leczenie mimo wszystko znów zawiedzie. Że w końcu usłyszę: nic już nie możemy. Odganiam te myśli i ze wszystkich sił wierzę, że mi się uda. Że dam radę i mimo początkowych problemów (oporność) skopię chłoniakowi zadek, pokażę drzwi i wykopię tak daleko, że nigdy już nie zechce do mnie wrócić.
Jestem ciekawa, jaki plan ma profesor na mnie i mojego chłoniaka. Jestem ciekawa, kiedy te badania i jak długo to wszystko potrwa. I jestem ciekawa, czy kiedyś w końcu przestanę się bać... Całą sobą pragnę żyć i dożyć późnej starości. Jakaś część mnie wierzy, że to wystarczy, by mi się udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz