Polub mnie

środa, 20 kwietnia 2016

Fibroadenoma. Ufff.

Po kilkunastu próbach dodzwonienia się do Pani Mojej Doktor, po odczekaniu 10 minut, które odczekać miałam i kolejnych 30, w czasie których dodzwonić się nie mogłam i ze strachu umierałam, udało mi się dowiedzieć, że guzkowaci kumple w mojej piersi to fibroadenoma. Bardziej przyjaźnie zwani gruczolakowłókniakami. Dla tych z Was, którzy gagatków nie znają - informacja. Fibroadenoma to zmiana łagodna, złośliwiejąca tylko w 2% przypadków. W związku z powyższym zasadniczo się ich nie rusza, chyba że w celach kosmetycznych.
Mam odetchnąć i przynajmniej tym przestać się martwić. No to próbuję.

Przy okazji Pani Moja Doktor zapytała czy dzwonił profesor. Powiedziałam, że nie dzwonił. W związku z tym dostałam polecenie, by pod wskazany przez Panią Moją Doktor numer zadzwonić i się przypomnieć. Tak też uczyniłam. Profesora dziś nie było, ale zostawiłam swoje dane przemiłej pani w sekretariacie oddziału. Zapisała i ma jutro wypytać co i jak. Prosiła o telefon po 12:00, powinna mieć już wtedy dla mnie jakieś informacje.
Dowiedziałam się przy okazji, że moje badania kwalifikacyjne i to wszystko, co profesor musi uczynić nim się podejmie ostatecznie, odbędą się na oddziale, bowiem w przychodni nie przyjmuje. Nie jestem z tego powodu szczęśliwa, ale i mam świadomość, że tu nie chodzi o tego rodzaju zapewnianie mi szczęścia. Mówiąc krótko: mus to mus. Mam nadzieję, że to jednak długo nie potrwa i przed całą wielką akcją p.n. przeszczep szpiku, będę mogła wrócić do domu.

All rights reserved/lady_in_red
Muszę zrobić sobie listę pytań, które chciałabym zadać profesorowi. Obawiam się, że bez niej, nie uda mi się dowiedzieć wszystkiego, co mnie ciekawi, niepokoi itd. Diagnostyka na oddziale jest nie tylko niekomfortowa z okazji zostawiania dziecka w domu bez mojej opieki, ale i z tego, że w gabinecie jednak łatwiej i konkretniej można rozmawiać.
Samego przeszczepu się nie boję. Odosobnienia na tak długi czas, też nie. Boję się wznowy mimo leczenia. Boję się, że leczenie mimo wszystko znów zawiedzie. Że w końcu usłyszę: nic już nie możemy. Odganiam te myśli i ze wszystkich sił wierzę, że mi się uda. Że dam radę i mimo początkowych problemów (oporność) skopię chłoniakowi zadek, pokażę drzwi i wykopię tak daleko, że nigdy już nie zechce do mnie wrócić.

Jestem ciekawa, jaki plan ma profesor na mnie i mojego chłoniaka. Jestem ciekawa, kiedy te badania i jak długo to wszystko potrwa. I jestem ciekawa, czy kiedyś w końcu przestanę się bać... Całą sobą pragnę żyć i dożyć późnej starości. Jakaś część mnie wierzy, że to wystarczy, by mi się udało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz