Polub mnie

piątek, 11 marca 2016

Zmiana planów!

Zacznę dziś od wyjaśnień... Miało być szybciej i miało być na inny temat... Jednak istnieje teoria, wedle której wszystko, co się ostatnio dzieje w moim życiu służy temu, bym nauczyła się pokory i przyjęła do wiadomości, że nie, nie jestem Bogiem, niewiele ode mnie zależy i nie zawsze będzie tak, jak chcę i wtedy, gdy chcę.

Potrzebowałam czasu, żeby zmierzyć się z nową sytuacją, nieco ją oswoić i choć odrobinę uspokoić nerwy. Sprawa wygląda następująco:

All rights reserved/lady_in_red
Zgodnie z planem w poniedziałek (7.03) zaraz po zaprowadzeniu Panny Wiedźmy do przedszkola, pomaszerowałam dzielnie (choć w deszczu) do Pani Mojej Doktor. W zasadzie na samo przyjęcie nie musiałam zbyt długo czekać, szłam tam pozytywnie nastawiona, być może nawet wierząca, że usłyszę, że wszystko jest pięknie, cudownie, jestem zdrowa... Usłyszałam tyle, że najpierw odebrało mi mowę i tylko siłą woli wykrztusiłam jedno, jedyne pytanie, a następnie wyszłam z gabinetu i nie zważając na makijaż, zwyczajnie rozwyłam się w poczekalni. TK po zakończonej chemioterapii wskazała zmiany ogniskowe w obydwu piersiach. Jedna z nich, w piersi lewej, uległa nieznacznemu wzmocnieniu. W związku z powyższym lekarz radiolog opisujący badanie zalecił dalszą diagnostykę w postaci badania USG. Niestety, termin badania wyznaczono mi dopiero 30 marca, więc jeszcze bardziej mnie to zdołowało. Już wtedy wiedziałam, że tak długi okres niepewności mnie wykończy, żeby nie powiedzieć zabije. Ponadto okazało się, że radioterapia jest jednak konieczna, w związku z czym po opuszczeniu gabinetu Pani Mojej Doktor, ustaleniu sobie terminu USG piersi, powrocie do gabinetu Pani Mojej Doktor i przedstawieniu jej terminu, a wreszcie po zarezerwowaniu sobie wizyty w dniu badania, usiadłam i łkając jak dziecko, oczekiwałam wizyty u Nowej Mojej Pani Doktor, zwanej w Centrum Onkologii radioterapeutką.
Nowa Moja Pani Doktor okazała się być przesympatyczną kobietą bardzo z mojej bajki. Mówi dużo, ale precyzyjnie, spójnie, jasno. Z własnej woli wyjaśnia, objaśnia i tłumaczy, a następnie i tak odpowiada na pytania. By ze mną rozmawiać, by mi wyjaśniać, by odpowiadać na moje pytania czy pytać samemu - każdorazowo odsuwa się od biurka, przysuwa swoim fotelem do mnie i patrzy mi z bliska prosto w oczy. Ma przy tym pewny siebie wyraz twarzy, który po kilku dniach uznać można za przekonanie, że pomoże mi wygrać, że mnie wyleczy.
Nowa Moja Pani Doktor życzy sobie badania PET. Tłumaczy mi dokładnie dlaczego. Streszczając - opcje są dwie: naświetlanie pierwotnie zajętych węzłów oraz guza lub naświetlanie tylko tego, co zaświeci w badaniu PET. Dowiedziałam się, że aktualnie powiększone węzły chłonne niekoniecznie są powiększone "z okazji" komórek nowotworowych. Raka może już w nich nie być, a one mimo to zostać mogą powiększone. Jeśli tak się okaże, naświetlane będzie tylko śródpiersie, a szyję się oszczędzi. Jeśli jednak nie, radioterapia skierowana będzie i na szyję, i na śródpiersie.
Z jej gabinetu wyszłam w zupełnie innym stanie psychicznym niż z gabinetu Pani Mojej Doktor. Zapytałam bowiem (niewyparzony język odzyskał częściowo zdolność mówienia), co sądzi o tych zmianach w piersiach. Odrzekła, że z takiego opisu nic nie wynika, trudno więc wyrokować, co to może być, ale... poza nowotworem, który oczywiście stał się moim kandydatem numer 1, być to mogą torbiele, włókniaki, coś tam jeszcze i jeszcze coś, czego nie pamiętam. Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko tyle, że jeszcze wszystko się może zdarzyć i wcale jeszcze nie czas na załamywanie się. Nowa Moja Pani Doktor potwierdziła przy okazji moją teorię, wedle której statystycznie ryzyko drugiego niezwiązanego nowotworu w tym samym czasie jest nikłe.
Z jednej strony dobrze, z drugiej nijak mi to nie wystarcza. No nie i już. Boję się. I coś mi się wydaje, że będę się bała co najmniej do końca miesiąca...
Chwytam się usilnie jakichkolwiek słów czy przesłanek, które by mi dały choć cień nadziei... Chwytam się tego, że w opisie TK stoi informacja "węzły chłonne w obu dołach pachowych prawidłowe" - to mi każe sądzić, że ryzyko nowotworu piersi jest jednak małe... Ale zaraz pojawia się "otrzeźwienie" - wszak żadne statystyki, żadne ryzyko i inne takie dane nie miały zastosowania przy moim chłoniaku, więc...
Nowa Moja Pani Doktor zaleciła przyjmowanie leku na 3 dni przed TK, lek standardowo stosuje się w leczeniu kaszlu z zalegającą wydzieliną, ale dodatkowo substancja czynna działa ochronnie na nerki. Nowa Moja powiedziała na koniec zalecenia: bo pani jest młoda, pani jeszcze przez wiele lat będą te nerki potrzebne. No więc chwytam się i tego... skoro przez wiele lat, to może faktycznie jeszcze wiele przede mną...

Reasumując, od poniedziałku jestem jak zombie. Udaję przed Panną Wiedźmą, żeby się nie bała, żeby oszczędzić jej stresu, uśmiecham się i bawię... a jednak mam zapędy w kierunku "dam ci więcej niż mogę, bo niedługo już nie będę mogła, niedługo stracisz wszystko". Muszę się pilnować, bo choć ma tylko 6 lat, idealnie odczytuje gesty, interpretuje anomalie, wyciąga wnioski... Nie chcę, by znów umierała ze strachu. Wystarczy, że ja ze strachu umieram.

Za mną kolejna TK - będąca wstępem do planowania leczenia radiologicznego. O tym następnym razem.
Przede mną badanie PET. Już wiem, że zostałam zakwalifikowana, nie wiem tylko, kiedy się odbędzie. Oby niebawem, bo im szybciej, tym szybciej zacznę naświetlania.
Przede mną 4 tygodnie radioterapii. I wielka niewiadoma związana z piersiami.

A nieonkologicznie... Przede mną wizyta z Panną Wiedźmą u laryngologa. Już w poniedziałek. Dowiemy się pewnie, co z jej migdałkiem dalej.

Na koniec pozytywnie... TK po zakończeniu chemioterapii wykazała zmniejszenie wszystkich węzłów chłonnych, które były zajęte chorobowo oraz guza w śródpiersiu. Nie zniknął, ale to, że do końca reagował na leczenie jest niewątpliwie dobrą wiadomością. Mam nadzieję, że "solarium" ostatecznie go usmaży i za jakiś czas Centrum Onkologii odwiedzać będę już tylko pro forma.
(tak bym chciała, jednak coś mi mówi, że ZAWSZE już będę chodziła tam na galaretowatych nogach i ze ściśniętym gardłem). Póki jednak co - skupić się muszę na wyleczeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz