All rights reserved/lady_in_red |
Dziś, z okazji tego, że Panna Wiedźma w domu jest, postanowiłam połączyć "niemyślenie o strachu" z mamowaniem. Jakiś czas temu "żaliłam się" Zielonemu, że "g**niana mama ze mnie", bo moje dziecko coraz częściej bawi się samo, a ja albo zajęta, albo zmęczona, albo mi się nie chce, albo mnie coś boli, albo źle się czuję, albo coś tam jeszcze. Oczywiście po głowie dostałam od Zielonego za wniosek, ale co czuję, to moje.
Czekałyśmy z rozpoczęciem prób, gdyż z naszego mieszkania została uprowadzona linijka (a bez niej ani rusz). Czekałam na telefon czy list z żądaniem okupu, ale jako że się nie doczekałam... Postanowiłam nabyć nową. I obiecałam już kilka dni temu Pannie Wiedźmie, że w weekend spróbujemy.
I spróbowałyśmy.
All rights reserved/lady_in_red |
To znaczy głównie Panna Wiedźma. Moja rola ograniczyła się do wymierzenia i rozrysowania wymierzonych elementów.
Panna Wiedźma miała satysfakcję, a przy tym bawiłyśmy się świetnie.
Była tak zadowolona, że po obiedzie zapragnęła "ripleju". No i nie było wyjścia (tak, przyznaję, mnie też się ta zabawa spodobała).
Zaczęłyśmy dziś od mniej więcej środka książki, dokładniej rzecz ujmując, od miejsca, w którym znajduje się instrukcja dotycząca tego, jak zrobić zajączka z papieru - tak a propos zbliżających się Świąt. Na "drugi ogień" poszła sówka. Jestem z nas dumna :)
A książkę polecam wszystkim mamom, tatusiom i ich kreatywnym skarbom.
All rights reserved/lady_in_red |
All rights reserved/lady_in_red |
All rights reserved/lady_in_red |
All rights reserved/lady_in_red |
All rights reserved/lady_in_red |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz