Polub mnie

piątek, 30 czerwca 2017

Jakaś taka BARDZIEJ sentymentalna się zrobiłam...

... po tym przeszczepie. BARDZIEJ, bo zawsze miałam zapędy w tym kierunku, ale teraz... teraz to już samą siebie przechodzę.
Dziś moja Nie-Mała Panna Wu poszła do swojego przedszkola po raz ostatni. Zrobiłam pamiątkowe zdjęcie i zestawiłam z innym pamiątkowym - wykonanym 1 września 2014 roku, kiedy tę bramę przestępowała po raz pierwszy. Serce mi się ściska. I smutno mi trochę.
Nie dlatego, że idzie do szkoły, ale dlatego, że musimy pożegnać się z ludźmi, z którymi bardzo się w tym czasie zżyłyśmy. Z ludźmi, którzy nas wspierali w najtrudniejszym momencie naszego życia, zaopiekowali się w sposób szczególny moim dzieckiem, gdy potrzebowało tej opieki najbardziej, bo umierało ze strachu o mamę, której nie ma.
All rights reserved/lady_in_red
Ehhh. Moja Mała - Duża Dziewczynka od września pójdzie do szkoły. I towarzyszą mi chyba podobne uczucia, jak wtedy, kiedy miała pójść do opuszczanego dziś przedszkola. Jestem przekonana, że da sobie radę, bo Anioły (tak, tak! Nie ma tam pań, są Anioły!) pod opieką których była przez te 3 lata w przedszkolu, przygotowały ją na medal, a także dlatego, że ona od małego jest zuchem z dziarską miną, zawadiackim spojrzeniem i ciekawością świata, która popycha ją w kierunku poznawania, odkrywania, zgłębiania. Wspólnie z naszymi przedszkolnymi Aniołami, wychowaliśmy ją na wrażliwą, mądrą, empatyczną rozrabiarę, która nie boi się wyzwań, świetnie odróżnia dobro od zła i nie boi się wyrażać własnego, często bardzo różniącego się od ogółu, zdania. Jesteśmy z niej dumni. Wszyscy.
Skoro więc nie z tym, czy sobie poradzi, to z czym mam problem? Sama nie wiem. Ogólnie to chyba przeraża mnie zmiana i wszystko, co nowe. Jak powszechnie wiadomo, nienawidzę zmian. Nie znoszę. I zawsze je odchorowuję. A do tego - posłałam dziecko do szkoły absolutnie nowej. Właściwie nieistniejącej jeszcze. We wrześniu przyjmie pierwszaki po raz pierwszy w historii. Założenia są piękne i bardzo do mnie przemawiające. Szkoła sama w sobie nie jest nowa, jest to Zespół Szkół, który dotychczas obejmował LO i gimnazjum. W związku (chyba) z reformą, powstanie tam też ośmioklasowa podstawówka, która z czasem wyprze zupełnie klasy gimnazjalne.
Oczywiście, jeśli coś będzie bardzo nie tak, mam dwie okoliczne podstawówki z tzw. historią (jedną skończył mój Pan Mąż i przeżył, więc... ;) ) zawsze mogę przepisać, prawda?
Biję się z myślami, czy wybrałam dobrze i czy nie zrobię tym wyborem dziecku krzywdy. Zastanawiam się, na kogo tam trafimy... czy na nauczycieli z powołania, z talentem pedagogicznym, podejściem do maluchów, inwencją, kreatywnością, sercem i chęciami... czy na takich, którym "byle do dzwonka i niech nikt nie próbuje sprawiać problemów"... Eh, ciężki jest żywot rozchwianej emocjonalnie, sentymentalnej matki pierwszaka, która nie lubi zmian :D
Na szczęście tak, jak wtedy, gdy Panna Wu szła do przedszkola, tak i teraz, "moje paranoje", są moje i dziecko nie ma o nich zielonego pojęcia. Dziecko oczekuje wyzwań, zmian, nowych możliwości, nowych znajomości, nowych umiejętności, nowych przyjaźni i wszystkiego fajnego, co czeka na nią za drzwiami szkoły. Jest podekscytowane i dumne (choć - jak mniemam - gdy we wrześniu okaże się, że mijamy przedszkolną bramę, by przekroczyć kilkanaście metrów dalej inną, szkolną, zakłuje ją tęsknota i smutek).

All rights reserved/lady_in_red

All rights reserved/lady_in_red

No ale póki co... za kilka godzin zacznie wakacje. I nie będzie myśleć o niczym innym.
We wtorek miało miejsce oficjalne pożegnanie przedszkola. Była akademia, śpiewy, podziękowania, życzenia i mnóstwo wzruszeń. We wtorek przed akademią, mieliśmy też całą trójką możliwość pożegnania jednej z Pań, która przebywa na zwolnieniu lekarskim, a która tego dnia zjawiła się w pracy, by złożyć kolejne L4.
Dziś rano - upominek z podziękowaniami od nas, ale przede wszystkim od Panny Wu, dostała druga Pani. Trzecia - dostanie, gdy pójdę odebrać Pannę Wu po raz ostatni. Eh, im bardziej dociera do mnie, że to już koniec, tym bardziej mnie ściska.

Był pomysł, żeby ująć dziś drugi temat, ale... Zrobię to następnym razem. Napiszę o tym, że dostałam szansę na spłacenie maleńkiej części długu, jaki mam wobec każdego, kto pomógł mi w mojej walce z rakiem i pomaga nadal.
Do następnego razu zatem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz