Polub mnie

sobota, 26 listopada 2016

Raport bieżący ;)

All rights reserved/lady_in_red
Na PET wezwali mnie na poniedziałek. Problemem jest to, że mojej przeszczepowej koleżance nie udało się umówić do Doktor Kasi na wizytę, bo oto od kilku tygodni jest na L4 (Doktor Kasia, nie przeszczepowa koleżanka). Znaczy miała mieć wizytę 16 listopada i odwołali ją z okazji tego L4. Dzwoniła w miniony poniedziałek i powiedzieli jej, że nie wiadomo, czy Doktor Kasia szybko z tego zwolnienia wróci. Spekulujemy, że może ciąża, ale z drugiej strony one tam w ciąży pracują bardzo długo, więc... No chyba że zagrożona. Mam nadzieję, że nic poważnego jej nie dolega. Ale jeśli nie wróci w ten poniedziałek, będę się tułała po szpitalu i szukała kogoś, kto się zgodzi mnie przyjąć w zastępstwie. To będzie zadanie dnia, bo niełatwe i upierdliwe. Tak więc proszę, trzymajcie kciuki za wyniki badania, niech się okaże, że wciąż jestem zdrowa. I za lekarza, coby mnie ktoś przygarnął.

W kwestii mojego chorego gardła i poszpitalnego reżimu... Gardło już prawie nie boli. Nie muszę w każdym razie jechać na p/bólowych, odkażać, znieczulać itd. Za to uzależniłam się z okazji tego gardła od dobrych herbat i piję jak szalona, bo trudno tak nagle przestać. A reżim... Mogę już właściwie jeść wszystko, na co mam ochotę. Wprowadzanie tego chwilę trwało, ale jestem na etapie: jem co chcę. Choć zmieniły mi się smaki i jak całe życie nie lubiłam jabłek, tak teraz są pyszne. A sery pleśniowe są ble, choć zawsze lubiłam.
Mam jeszcze problemy z interpretacją zapachów, np. karmelowa Inka z karmelowym syropem do kawy pachnie mi wymiocinami :D Muszę więc uważać, bo często nie wiem, czy mięso śmierdzi, bo się zepsuło, czy to tylko błędna interpretacja zapachu...

Dziś około południa znów mam gości, zapytałam w związku z tym Pana Męża kilka dni temu, czy kupić jakieś ciastka, czy w małej blaszce coś upiec, na co on: a nie mogłabyś ugotować tego sernika co ostatnio? W dużej blaszce? :D
Robiłam więc wczoraj wieczorem z rodzynkami i masą krówkową na wierzchu.

Z okazji ślubu mojej siostry, nową kieckę kupiłam nie tylko sobie, ale także dzieciowi. Dzieć sobie zażyczył, bo skoro każdy kupuje nowe ubrania, to ona też chce. Wygląda jak królewna. No nie mogę się napatrzeć. A i ona zadowolona, tylko ubolewa nad faktem, że nie będzie na tym ślubie dziewczynki, która miałaby rozsypywać płatki róż przed panną młodą :D

Robię plany (to wciąż się nie zmieniło, mimo chemii i przeszczepu). W myślach planuję Święta, urodziny Panny Wiedźmy, no i - co cieszy mnie chyba najbardziej - remont przedpokoju. Wywalimy wieszak, szafkę z butami i szafkę, na której jest wszystko. Zrobimy nowe tapety, szafę przesuwną i mam nadzieję, że będzie pięknie. Później marzy mi się łazienka, ale pewnie wolnego Darkowi braknie. A na koniec kuchnia i pokoik dla Panny Wiedźmy. Liczę że stopniowo, powoli, wszystkie plany uda się zrealizować i będę mogła się cieszyć tym wszystkim.

Od środy, od kiedy wiem o terminie kontrolnego PET CT, myślę o poniedziałku. Z jednej strony jestem spokojna, mam w głowie "jestem zdrowa, jestem zdrowa, jestem zdrowa". A z drugiej... no stres mimo wszystko jest, albo coś na kształt stresu. Ale muszę się trzymać dzielnie. Silna i pewna. Bo przecież jestem zdrowa, prawda? Wygrałam z chłoniakiem, podniosłam się z ciężkiej sepsy, jestem twarda :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz