Trochę pamiętnik, trochę worek z niepokornymi myślami, trochę album emocji. O byciu mamą i żoną, o raku, o moim świecie i tym, co dla mnie ważne.
Polub mnie
czwartek, 24 lipca 2014
Zaczęło się odhaczanie listy...
W każdym razie (bo ja wcale nie o tym chciałam), tworzę listę rzeczy do kupienia i załatwienia. I powoli, bardzo powoli "odhaczam" rzeczy załatwione. Mała Wu ma już wymarzony worek na buty, miękkie baletki do chodzenia w przedszkolu i trampki "na drogę" do przedszkola. Obawiam się tych baletek, a raczej Małej Wu się obawiam, wszak ona zgodnie z zaleceniami fizjoterapeutki wychowywana na bosaka, więc ma nie lada problem z utrzymaniem na nogach jakichkolwiek butów czy kapci, gdy jest w pomieszczeniu. Zresztą... na dworze - w piaskownicy czy na placu zabaw z miękkim, bezpiecznym podłożem też bardzo chętnie zdejmuje buty. Stresuję się więc, że panie przedszkolanki będą miały z moją Małą Wu przeprawę o buty. Wybrałam baletki, bo one mimo wszystko najbardziej przypominają chodzenie boso, ale czy to pomoże? Nie wiem, w domu baletek używa okazjonalnie (choć ma kilkanaście par) i zwykle tylko do jakiegoś tanecznego projektu.
Regularnie odwiedzam stronę przedszkola, szukając informacji na temat zebrania. Przyznaję bez bicia, że nieco przeraża
mnie zaprowadzenie dziecka do przedszkola 1 września bez wcześniejszego "ustalenia zasad". Myślałam, że takie zebranie to standard, że nauczycielki informują rodziców o wymaganiach co do ubioru na przykład, mówią o zasadach panujących w przedszkolu itd. A tu okazuje się, że być może wcale takiego zebrania nie będzie i wszystko ustali się z czasem. Nie lubię tak.
Nie martwię się o Małą Wu, wiem, że sobie poradzi, dobrze ją wychowałam i dobrze przygotowałam do "pójścia między ludzi/dzieci", martwię się o siebie. Że dam plamę organizacyjnie. Że czegoś nie ogarnę, z czymś nawalę, coś popsuję itd.
W przedszkolu funkcjonuje elektroniczny system ewidencji czasu pobytu dzieci, zastanawiam się więc na przykład, jak bez wcześniejszego "zdobycia karty" zarejestruję czas pobytu pierwszego dnia i każdego kolejnego dnia poprzedzającego jakieś powiedzmy grupowe zebranie rodziców...
Siostra - mama siedmiolatka, który od września zaczyna szkołę, uspokaja, że wszyscy jakoś dają radę, więc dam i ja - nie powiem, trochę mnie uspokoiła pewnymi wyjaśnieniami, ale... jak to ja - chciałabym tego zebrania, bo chciałabym wiedzieć co będzie i jak będzie.
Póki co jednak, cieszymy się wakacjami, a Mała Wu pyta codziennie czy to już, czy dziś już idzie do przedszkola. Cieszę się, że chociaż ona czeka na wrzesień bez stresu ;)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O proszę, jaka nadgorliwa, już chce iść, z dnia na dzień, do przedszkola. A ja pamiętam, że pierwszego dnia tak strasznie ryczałam w drodze do mojego przedszkola, tak bardzo nie chciałam iść...
OdpowiedzUsuńJa swojego pierwszego razu nie pamiętam, ale miałam wtedy niespełna 3 lata, więc... pewnie dlatego;)
UsuńMoja "nadgorliwa" zaś chce do tego przedszkola odkąd tylko rekrutacja się zaczęła. W napięciu oczekiwała na wyniki, po których zaczęło się codzienne "czy to dziś?"
Nawiasem mówiąc - czas biegnie jak szalony. Już nie mówię o tym, że dopiero ją urodziłam, a ona już do przedszkola, w dodatku na średniaki (czterolatkami zwane), ale o tym, że dopiero był marzec i wyniki rekrutacji... dopiero się wydawało, że do tego przedszkola jeszcze kawał czasu, a tu? A tu przedszkole za miesiąc.