Jestem permanentnie zmęczona. Odczuwam absolutną niemoc,
nie mogę się skupić, nie umiem zrealizować najprostszych planów, głowa mi pęka (znów)
Mam nadzieję, że niebawem to minie, może weekend przyniesie odrobinę wytchnienia i chwile, by złapać oddech.
Niewyparzony język mój nie mógł się jednak oprzeć. Bolał aż, więc... przyszłam się... POCHWALIĆ
Czas chyba bowiem na jakieś cząstkowe podsumowanie mojej bezpszenicznej, a właściwie bezglutenowej diety. Efekty widać zwłaszcza na sznurku od moich domowych spodni dresowych. Systematycznie zawiązywałam go ciaśniej, a więc oczywistym wydawało się, że chudnę. W końcu wczoraj... Użyłam centymetra iiiiiiiiiiiiiiiiiiii... i okazało się, że odkąd porzuciłam ten gluten (będzie chyba 2 miesiące), mam 11 cm mniej w biodrach, na wysokości tzw. "oponki", która u mnie raczej opną jest :D i 9 cm mniej pod biustem, gdzie nie mam aż takich zapasów tłuszczu.
Dobrze mi. I jestem zmotywowana maksymalnie. Jest dla mnie nadzieja hehe i jest szansa, że za rok o tej porze, będę miała wagę, o jakiej marzę :)
A może ta bezglutenowa dieta zaskoczy mnie jeszcze bardziej? Może mi się uda wrócić do figury, jaką miałam biorąc ślub cywilny? Ale by było :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz