Polub mnie

sobota, 8 marca 2014

Niech będzie, że jeszcze o jedzeniu;)

Pytają mnie czasami, czy fast food to dobra propozycja dla dziecka. Pytają i oczekują odpowiedzi subiektywnej, bo przecież nie jestem żywieniowym ekspertem, choć... miałam swojego czasu megafioła na punkcie tego, co zjada Mała Wu. Co się zmieniło? Nic właściwie. Fioła już fiołem nazwać nie można, bo stał się codziennością, elementarną częścią naszej codzienności. Do dziś gotuję dla Małej Wu oddzielnie, kiedy my - to znaczy ja i Pan Mąż - mamy w planach coś, czego rosnący organizm Małej Wu powinien unikać. Jej plan żywieniowy jest o wiele bardziej zbilansowany i zdrowszy od naszego, a to dlatego, że ona nie jest jeszcze zepsuta idiotycznymi nawykami. Mała Wu ma więc ograniczone cukry, sól, za to zwiększoną ilość naturalnych przypraw i ziół, spożywa więcej warzyw i owoców, mniej przetworzonej żywności, mniej ziemniaków itd.
Dlaczego więc pozwalam, by od czasu do czasu raczyła się jedzeniem, które serwuje ten rzeszowski kebab bar? A dlatego, że rodzice Małej Wu używają swoich głów samodzielnie, nie kopiują obiegowych opinii, natomiast badają je wnikliwie po swojemu, wyciągając własne wnioski, oparte na własnych rozważaniach i argumentach. Ale do rzeczy.
Małej Wu nie wolno jeść "co dusza zapragnie". Dania, które dla niej zamawiamy muszą spełniać ściśle określone warunki. Najczęściej zjada tortillę lub zestaw kebab, a to dlatego, że jedno i drugie to przede wszystkim wysokojakościowe mięso, świeże, pyszne i oczywiście zdrowe surówki, a dopiero na końcu pszenny dodatek. Fast food w mojej ocenie wcale nie musi być zły, wcale niekoniecznie ma się równać "śmieciowemu żarciu". Dlaczego więc wybraliśmy akurat Karpat Kebab? A dlatego, że tylko tu (oczywiście jeśli chodzi o okolicę pięknego Rzeszowa) kebab barani to aż 75% MIĘSA BARANIEGO + 9% MIĘSA WOŁOWEGO. Przygotowywane tu kebaby i tortille to przede wszystkim świeże, prawdziwe mięso, nie mięso-podobne grillowane mieszanki. Taka informacja sprawia, że ze spokojnym sumieniem pozwalam Małej Wu pałaszować mięso, którego potrzebuje, by rosnąć, odżywiać swoje mięśnie i dostarczać organizmowi wielu cennych składników odżywczych. Prawda jest taka, że baraninę dość trudno dostać w sklepach, a wiele dostępnych porcji gotowych (np. mięso mielone) przyprawia o zawrót głowy po przeczytaniu etykiety, na której widnieje: mięso 35%. Strach zapytać, co stanowi 65% takiej paczuszki. Oczywiście, bez trudu mogę kupić drób niepaczkowany i niemielony, wieprzowinę czy wołowinę, ale... skoro mogę podać jej wysokogatunkową i smacznie przygotowaną baraninę, to czemu z tego rezygnować?
Odwiedzając ten rzeszowski kebab bar widziałam kilkakrotnie, że surówki, które dopełniają większość potraw z menu to nie paczkowane "cosie", a przygotowywane na miejscu z prawdziwych, świeżych warzyw, zdrowe pyszności. Kapusta pekińska, czerwona, ogórki, pomidory, szczypiorek, kukurydza, sałata, cebulka i inne - samo zdrowie, nie tylko dla Małej Wu, ale także dla dorosłych, którzy często zapominają o tym, że "nie samym mięsem czy pierogami człowiek żyje". Mój niewyparzony język ma to do siebie, że gdy coś go oczaruje, w jakimkolwiek kontekście, dzieli się tym z bliskimi i dalszymi, gdy rozczaruje - również. Zapewne stąd pytania znajomych i mniej znajomych o to, dlaczego zgadzam się, by Mała Wu konsumowała "takie jedzenie". Początkowo nie sądziłam, że zgodzę się kiedyś, by jakimś procentem jej stałego żywienia była tortilla czy kebab. Kojarzyły mi się raczej z niezdrowymi przekąskami. Zmieniłam zdanie, gdy przyjrzałam się wnikliwie jakości oraz standardom, które spełnia Karpat Kebab. Fast foody generalnie może i można nazwać "śmieciowym żarciem", to określenie jednak nijak się ma do oferty menu, jakie oferuje ten bar kebab Rzeszowowi. Trudno zgodzić się z definicją śmiecia, kiedy podawane mięso jest w istocie mięsem, surówki są naturalną świeżością, a sosy przygotowywane są samodzielnie z pysznego jogurtu, czosnku, ziół i przypraw.
Dobrze wiem, że każdy rodzic decyduje za siebie o swoim dziecku, niemniej nie borykam się z wyrzutami sumienia, gdy raz na jakiś czas pozwolę Małej Wu na chwilę pysznej przyjemności w Karpat Kebab lub w domu, gdy tortilla czy kebab z dostawą "puka do naszych drzwi".


/Zdjęcia są własnością rzeszowskiego Karpat Kebab i zostały "pożyczone" z fp baru/

1 komentarz:

  1. Generalnie nie jestem zwolenniczką fast foodów, ale przecież raz na jakiś czas można zaszaleć i pozwolić sobie na coś niezdrowego. Nie powinniśmy popadać w skrajności. Jasne, że dzieciaczki powinny się odżywiać zdrowo, ale my też! Ale, ale, ale czy to znaczy, że nie możemy sobie od czasu do czasu wyskoczyć na pizzę z przyjaciółmi? Wszystko jest dla ludzi. :-)

    OdpowiedzUsuń