Polub mnie

środa, 14 marca 2018

O tym, jak świętowaliśmy 8 urodziny Królewny


Imprezka odbyła się 10 marca (nawiasem mówiąc, dzień ten był jednym z przewidywanych terminów porodu). Punktualnie o 13:00 zjawiła się większość gości. Napracowaliśmy się z Panem Mężem, bo dekorowaliśmy mieszkanie nocą, żeby Panna Wu miała niespodziankę, gdy rano wstanie. W całym mieszkaniu zawisło blisko 150 balonów (kilka nie przeżyło nadmuchiwania), 25 pomponów, które przez kilkanaście dni przed przyjęciem, robiłam z bibuły, serpentyny i brokatowe wstążki. Tort i tęczowe ptasie mleczko wyszły mi super. Szczególnie z tortu byłam zadowolona, bo Panienka Wu miała życzenie, by był czekoladowy, więc pierwszy raz w życiu robiłam krem budyniowy - czekoladowy z michałkami oraz budyniowy - chałwowy. Brzegi dekorowałam kulkami Maltikeks (po kilku kulkach uznałam, że straciłam rozum, wpadając na taki pomysł). Niemniej - tort smakował każdemu, bez wyjątku. Nawet teściowa, która zazwyczaj stwierdza, że "dla niej za słodkie", tym razem chwaliła (na przyjęciu jej nie było, poczęstowana została następnego dnia). Mama ulubionej przyjaciółki mojej córki, dostała kawałek tortu na wynos i wczoraj podczas rozmowy na zupełnie inny temat stwierdziła, że jej mężowi, który uwielbia słodycze, bardzo smakowało i że super wyszło, bo nie było mdłe, co się w czekoladowych tortach często zdarza.

Jestem więc zadowolona.
All rights reserved/lady_in_red

Panienka Wu była szczęśliwa i śmiała się od ucha do ucha. I to jest dla mnie największa nagroda za pracę, jaką wykonałam w czasie okołoprzyjęciowym. Prezenty (absolutnie wszystkie!!!) bardzo jej się podobały. Od przyjaciółki dostała zestaw Doh Vinci, od chrzestnej mamy płótna malarskie z farbkami i akcesoriami, od cioci - pierwszą część Harrego Pottera i bajeczny różowo-neonowy portfel, stylizowany na jednorożca, od dziadków sukienkę i kopertę, od II babci (która wyręczyła się mną) książkę o Wampirkach (dziewczyny Wampiry), dużą śniadaniówkę z motywem Star Wars oraz "Całkiem inną kolorowankę" również ze Star Wars, od nas zaś... Profesjonalny mikrofon bezprzewodowy bluetooth z głośnikiem - hit imprezy i zabaw generalnie. Cieszę się przy tym, że moje dziecko, choć oczywiście - jak każde dziecko - czeka na prezenty, umie się z nich cudownie cieszyć, to ma pełną świadomość tego, że one tak naprawdę nie są najważniejsze. Że najważniejszym prezentem jest to, że jesteśmy wszyscy razem, że się kochamy, że nikogo nie brakuje... To jeden z efektów mojego chorowania. Moja ośmiolatka bardzo wcześnie nauczyła się wartościować życie, doceniać to, co prawdziwie ważne, widzieć więcej, patrzeć inaczej itd.

All rights reserved/lady_in_red
Na koniec tylko dodam, że tak, jak niektórzy po imprezach mają kaca, moje dziecko postanowiło mieć gorączkę. Od niedzieli choruje, więc nie chodzi do szkoły i walczy dzielnie z jakimś -miejmy nadzieję- wirusem. Dla pewności, jutro wezmę ją do kontroli, niech pediatra zobaczy, czy ona faktycznie już raczej zdrowieje.
I z grubsza to byłoby tyle w temacie.
Wkrótce będę miała do powiedzenia więcej, w piątek bowiem wybieram się do Magicznego Krakowa na kolejną TK. Mam nadzieję, że z tym pisaniem pójdzie mi lepiej, niż ostatnio, ale... no nie składało się. Pracy dużo, załatwiań różnego rodzaju, wizyta kontrolna w Magicznym Krakowie (1 marca była), potem te przygotowania do urodzin, a jeszcze później... tak naprawdę ów wirus zaatakował nie tylko Panienkę Wu, ale i mnie. Różniło nas tylko to, że ona miała bardzo wysoką gorączkę, a ja nie, za to mnie bolało gardło - jej nie. No i dziś ona wydaje się być w lepszym ode mnie stanie.
Pozdrawiam Was serdecznie, pamiątkowe urodzinowe zdjęcia zostawiam i... do zobaczenia niebawem!

All rights reserved/lady_in_red

PS A tak moja "Wariatka - Ośmiolatka" prezentowała się do zdjęć nie w dniu przyjęcia, tylko w dniu swoich urodzin, 28 lutego.

All rights reserved/lady_in_red


All rights reserved/lady_in_red

All rights reserved/lady_in_red
All rights reserved/lady_in_red

1 komentarz:

  1. Impreza jak się patrzy:) Ucieszyć dziecko z prezentów, w dzisiejszych czasach, graniczy z cudem. Najlepsze są prezenty, które dziecko rozwijają, a patrząc na moją Izę, to przeważnie chce to co akurat mają koleżanki i w ogóle się tym nie bawi. Jagoda jest inna, bardziej praktyczna, może to już wiek wyrabia w niej pewne cechy charakteru. Iza póki co to taki mały, żywy trzpiot:)

    OdpowiedzUsuń