All rights reserved/lady_in_red |
Nie powiem, chciałam jej, skoro już się wzięłam za to, zrobić normalnego, kształtnego zająca, który wygląda jak zając... ale Panna Wu ma charakterek, który trudno stłamsić i dobrze wie, czego chce. Więc grzecznie, acz stanowczo, wybiła mi z głowy pomysły ulepszania, bo zając był dla niej, nie dla mnie, a skoro dla niej, ona decyduje o jego wyglądzie. No i tyle miałam do powiedzenia. Zrobiłam więc z t-shirtu i waty oraz kilku guzików, zająca wedle obrazka w necie i wytycznych Panny Wu, która - najogólniej mówiąc - chciała, żeby był trochę taki, jak na obrazku, a trochę inny. Nie podobał mi się ów zając z koszulki (i nie podoba nadal), no ale on w gruncie rzeczy nie mnie miał się podobać, prawda?
Nie obejrzałam tutorialu, jak zrobić zająca z materiału, ot - spojrzałam na obrazek i uznałam, że Panna Wu, sama by sobie takiego jegomościa zrobiła, więc nawet z kontuzjowaną kończyną, mogę spróbować. Dziecko zachwycone. Tuliło zająca całe popołudnie, wygrzebało pościelki dla lalek, jakieś akcesoria wyściełające lalczyny wózeczek i opiekowało się zającem, najczulej, jak umiało.
All rights reserved/lady_in_red |
Kot sprawił, że zdałam sobie sprawę z terapeutycznego wpływu takich zabaw twórczych na mój poszarpany nerwami umysł, na duszę okaleczoną i serce przestraszone. Dał satysfakcję, nie powiem, że nie... Nie jest idealny, ale to nie jest ważne. Ważne, że z żadnej jeszcze zabawki moja córka tak bardzo się nie cieszyła. Żadnej z taką czułością i namaszczeniem nie przytulała i za żadną aż tak nie dziękowała. Tak więc wymyśliłam, że rozejrzę się za materiałami i zrobię podejście do sówek (w głowie jest już pomysł i plan, jak zrobić kolorowe sówki z materiałów, być może filcu lub za małych ubranek). Bo na tapecie adaptacja aktualnej sypialni na "własnościowy pokój Dużej już Panny Wu", będą więc nowe meble i nowe tapety na dwóch ścianach. Tapety w sówki zostały wybrane, więc poćwiczę na małych, a potem może szarpnę się na poduszkę, która w gruncie rzeczy wcale trudna nie jest, tylko pracochłonna - ale do tego użyję już maszyny (zającopodobny jegomość oraz kot, wykonani zostali w całości ręcznie).
No! Więc oprócz fazy na bransoletki (która ostatnio nieco osłabła) mam megafazę na szycie. I dobrze. Muszę wrócić do równowagi, a to wydaje się właściwa dla mnie droga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz