... móc w pełni korzystać z upału. Piach mi się marzy i koc i woda też. Marzy mi się wyjazd niedaleki, acz magiczny. Miejsce mi się marzy, z którego przywieziona została Mała Wiedźma, powinna zobaczyć. Ba!
Ona chce zobaczyć, a ja chcę tam wrócić i móc się rozkoszować magią. Piękne mam marzenia, widzę to rażące słońce, idealnie niebieską wodę, zieleń - jakiej nie ma nigdzie indziej. I siebie widzę, beztroską, zapominającą o wszystkim, co problematyczne, co boli, co smuci, co się może zdarzyć złego. Siebie - żyjącą tą chwilą i czerpiącą z niej. Marzy mi się tydzień tam. A najlepiej dwa. O! Dwa to byłby luksus. Ale póki co - niewykonalny, więc... Więc zostają mi marzenia, wracanie w to miejsce myślami i spoglądanie na siebie, taką inną, taką szczęśliwą, taką wpatrzoną w niebieskie oczy...
Nie - nie jestem nieszczęśliwa, ale... w tym zabieganiu, w tym z góry narzuconym tempie, kalendarzach, terminach, godzinach i reszcie - brakuje mi z czasem chwili wytchnienia, złapania oddechu, wyłączenia telefonu i wpatrywania się bezkarnie w niebieskie oczy.
A może uda się dotknąć marzeń? Może uda się zaczerpnąć nowych wspomnień, do których w kryzysowych sytuacjach będę wracać? Kto wie, w końcu... całe lato przed nami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz