Polub mnie

niedziela, 29 października 2017

Nie lubię zaległości, czyli wieści po-krakowskie

Nie lubię zaległości, bo później bardzo trudno mi się zebrać w sobie, żeby je nadrobić. Żeby choć
All rights reserved/lady_in_red
symbolicznie uzupełnić, zapisać...

Domyślam się, że jesteście ciekawi wieści z Magicznego Krakowa. Jestem już po obydwu wizytach - pierwszej, kiedy to wykonywano HRCT i drugiej, która miała miejsce 19 października - z wynikiem u Doktor eM.

 Muszę przyznać, że za mną bardzo stresujący czas. Otóż jeszcze przed datą wykonania HRCT - zupełnie przypadkiem - odkryłam, że w pierwszym badaniu po przeszczepie (w badaniu PET CT) masa resztkowa miała 20 x 12 mm, w następnym zaś (CT po około 6-7 miesiącach od przeszczepu) 28 x 13 mm. Nietrudno się zatem domyślić, że gdy tylko to zobaczyłam, o mało nie umarłam. Skok z 20 do 28 mm oznaczałby, że masa resztkowa rośnie, czyli że wcale nie jest dobrze. Walczyłam ze sobą, bo z jednej strony miałam świadomość, że Doktor eM po CT orzekła, że wynik jest dobry, ale z drugiej... z drugiej demony szeptały, że przecież ona mnie wtedy dopiero co dostała "w spadku" po Doktor Kasi, więc może jakoś przez przypadek nie porównała tych wyników... Starałam się nie oszaleć, starałam się za wszelką cenę jakoś sobie to wytłumaczyć. Starałam się dotrwać do HRCT, bo miałam świadomość, że będzie to jakby wynik decydujący. Dotrwałam, badanie zrobiłam (tu napomknę tylko, że przyjechałam jakieś 2 godziny przed wyznaczonym czasem, ale dzięki uprzejmości pracującej w pracowni Siostry Zakonnej o niebiańskim uśmiechu, zostałam wezwana niemal natychmiast po przybyciu i tak naprawdę po 10-15 minutach od chwili przekroczenia progu Zakładu Diagnostyki Obrazowej, wróciłam do Pana Męża i ogłosiłam, że oto możemy wracać do domu, bo jest już po wszystkim). Pozostało mi czekanie na konsultację. 19.10. z duszą na ramieniu jechałam bladym świtem, nie wiedząc, co tak naprawdę się stanie, co usłyszę i w ogóle - co dalej ze mną będzie.

Zaraz po przyjeździe udałam się do rejestracji w Zakładzie Diagnostyki Obrazowej, odebrałam opis (trzęsącymi się rękami) i próbowałam zmusić oczy, by czytały.
Dotarłam do tego momentu
i odetchnęłam z lekką ulgą. Kierując się w stronę Kliniki Hematologii, dumałam "co tam robi tkanka grasicy", po czym uznałam, że będzie to moje pytanie nr 2. Pierwszym miało być to, dotyczące zmiany wymiarów masy resztkowej.

Gdy już zostałam wezwana przez Doktor eM, podałam grzecznie opis i próbowałam nie zemdleć. Ona przeczytała i uśmiechnęła się do mnie serdecznie.
- no! ZDROWA DZIEWCZYNKA! - powiedziała z taką radością w oczach, jak gdybym była jej siostrą czy serdeczną przyjaciółką.
- czyli dobrze? - zapytałam odruchowo i dowiedziałam się, że owszem. Tu Doktor eM wyłuszczyła pozytywne części wyniku i skonkludowała: tak jak mówię ZDROWA dziewczynka!

To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam, że jestem ZDROWA. I nie da się tego z niczym porównać. Tego szczęścia. Oczywiście byłam szczęśliwa, gdy usłyszałam o remisji przed przeszczepem, potem o tym, że PET CT po przeszczepie nie stwierdza aktywnej metabolicznie choroby chłoniakowej. Gdy Doktor eM powiedziała, że kolejne CT jest w porządku - też się cieszyłam, ale... usłyszeć po tym wszystkim, co przeszłam, że jestem ZDROWA DZIEWCZYNKA - to jest coś, czego nie da się z niczym porównać. Te minuty w gabinecie były najpiękniejszymi minutami ostatnich lat. Łzy napłynęły mi do oczu, uśmiechałam się od ucha do ucha i miałam chyba najszczęśliwszą minę świata, a Doktor eM uśmiechała się do mnie, cieszyła się z tego mojego szczęścia i z tego, że się udało, że mogła to powiedzieć. Nie umiem tego opisać, bo to był taniec emocji moich i jej. Bajka.
Opuściłam gabinet jakby na skrzydłach. Absolutnie pijana ze szczęścia. Z bananem na twarzy i majem w sercu szłam w kierunku samochodu, a w uszach brzmiało mi jej radosne i pewne siebie ZDROWA DZIEWCZYNKA. Jestem zdrowa - myślałam. Zdrowa.

Mniej więcej w połowie drogi do domu zdałam sobie sprawę, że z tego upicia zapomniałam zapytać o tkankę grasicy. Byłam jednak jeszcze naćpana endorfinami i innymi chemicznymi substancjami szczęścia, więc jakby słabo się przejęłam. Gdy w domu nieco otrzeźwiałam, przyszła refleksja i strach. Googlowanie nie pomogło, bo wszystkie hasła prędzej czy później kończyły się w okolicy grasiczaka lub nowotworu grasicy. Wpadłam w panikę. Pół nocy spędziłam na poszukiwaniach (wirtualnych) adresu e-mail do Doktor eM. Znalazłam i następnego dnia napisałam do niej maila, w którym przede wszystkim przepraszałam za swoją zuchwałość oraz to, że mam czelność zabierać jej prywatny czas oraz prosiłam o wyjaśnienie zagadki tkanki grasicy, która  nie daje mi spokoju.
Już samo napisanie tego maila nieco mnie uspokoiło. Mijały dni, w czasie których doszłam do wniosku, że owa problematyczna dla mnie tkanka nie może być ani grasiczakiem, ani nowotworem grasicy. Nie przegapiłby tego radiolog, opisujący HRCT, a już na pewno nie zbagatelizowałaby tego Doktor eM. Nie odesłałaby mnie z rakiem i nie wyznaczyłaby terminu kolejnej wizyty aż na 1 marca. No nie było takiej opcji. Po przeanalizowaniu wszystkich danych, doszłam do wniosku, że zdrowa znaczy zdrowa i nie ma tu miejsca na żadne interpretacje. Przyswoiłam, że jestem zdrowa. Uwierzyłam. I zrobiło mi się lżej.

Kilka dni po tej wizycie dostałam maila:
All rights reserved/lady_in_red
Znów zatrzęsły mi się ręce. Łzy popłynęły, jak tamtego dnia, w gabinecie. Już nawet nie próbowałam ich powstrzymywać.  Szczęście w całej swojej pełni, z całą swoją mocą (nieporównywalną z niczym) - wróciło. Chciałam piszczeć z radości, ale było już ciemno, więc z obawy przed niezadowoleniem sąsiadów, powstrzymałam się. Po kilkunastu minutach uznałam, że teraz już będzie pięknie. Jestem zdrowa i mam to na piśmie ;)

No! Podziwiam wszystkich, którzy dotrwali do tego momentu. Jestem zdrowa - wiecie? :) I nic na świecie nie może się z tą świadomością równać. Absolutnie nic!

Na dziś wystarczy. W planach jest pamiątkowy post popasowaniowy - mam nadzieję, że uda się niebawem. W planach są też wyjaśnienie dot. mojego milczenia, czyli historia telefonu i ubezpieczenia w Warcie. Zobaczymy, co mi z tych planów wyjdzie. Póki co - dziękuję Wam, że jesteście, pozdrawiam serdecznie i do następnego razu!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz