Polub mnie

wtorek, 17 lutego 2015

Wstyd!

Wstyd, że przez tyle czasu nie napisałam ani słowa. I to nie tak, że zawalono mnie robotą, nie tak, że nie miałam kiedy jeść i spać, a wstawałam od pracy tylko do toalety. Owszem, był to ciężki czas, ale... ale gdyby się uprzeć, znalazłoby się chwilę na napisanie.
Nie chciało mi się szukać. Nic na to nie poradzę, po prostu leń ze mnie czy coś...

Tak naprawdę nawet nie wiem, o czym by tu... Bo tak wiele się wydarzyło, tak naprawdę - o tylu rzeczach mogłabym, ale... wyszłoby długo, nudno i chaotycznie. Więc chyba sobie jednak daruję. Oddzielę grubą kreską to, co było i udam, że czas zaczyna się właśnie teraz.

Za nami wizyta u laryngologa z Małą Wu. Za nami diagnoza: niedosłuch obustronny, nietrwały (najprawdopodobniej), odkataralny (najprawdopodobniej). Zostało wdrożone leczenie, ćwiczenia itakdalej i... czekamy. Kontrola 27 marca. Mam nadzieję, że uszy się opróżnią, a słuch wróci.

Za nami Dzień Babci i Dziadka w przedszkolu. Popłakałam się, oglądając film, jaki nakręcili moi rodzice. Jestem dumna z tego mojego dziecka.

Za nami bal karnawałowy w przedszkolu. Miałam okazję podglądać, jak bawi się moje dziecko, bo kiedy po nie przyszłam, zabawa jeszcze trwała, a w sąsiedniej sali fotograf starał się uwiecznić te wyjątkowe chwile. Sama też pstryknęłam kilka zdjęć i zdałam sobie sprawę, że moja Mała Wu wcale nie jest taka mała. Ba! Jest większa od sporej części starszaków (czyli dzieci starszych od siebie o rok i dwa).

Co przed nami?
Przede wszystkim wspomniana już kontrola u laryngologa. Wiążę z nią ogromne nadzieje, bo choć rozumiem znaczenie słowa "nietrwały", to jednak samo słowo "niedosłuch", zwłaszcza wtedy, gdy dotyczy własnego dziecka - może przerazić. Ponadto wiadomo - na bank to się wie wyłącznie w czasie sekcji zwłok, a z żywym - z żywy wie się tylko "najprawdopodobniej". To też przeraża, bo choć z całych sił wierzy się, że jednak tak właśnie będzie, że minie, to samo "najprawdopodobniej" kotłuje się w głowie niczym koszmar.

Przed nami urodziny. Kto by powiedział, że już piąte? Nie wiem, kiedy to moje dziecko tak dorosło. Czas mija mi zdecydowanie zbyt szybko.
W związku z urodzinami, przed nami przyjęcie, a więc i planowanie, organizowanie, dumanie, wybieranie itakdalej. Mam nadzieję, że wszystko się uda i Mała Wu będzie szczęśliwa.

Przed nami złożenie deklaracji woli o przedłużeniu edukacji przedszkolnej, czyli mówiąc krótko i upraszczając - złożenie wniosku, w którym stwierdzimy, że chcemy, aby Mała Wu nadal uczęszczała do tego przedszkola. To mnie cieszy. Bo to oznacza, że nie weźmie udziału w rekrutacji, nie będzie loterii i stresu, tylko pewność, że znajdzie się dla niej miejsce. To oznacza również, że od września będę mamą starszaka, wszak Mała Wu pójdzie do zerówki. Eh. No dlaczego ten czas tak szybko biegnie?

Przed nami decyzja co do wakacji. W grę wchodzi nasz ukochany, magiczny Polańczyk/Solina oraz nasze polskie morze, do którego ja mam sentyment, a nad którym Mała Wu jeszcze nie była. Trzeba zdecydować, tym bardziej, że Pan Mąż planuje pojechać początkiem czerwca.

Hmmm... w tej chwili chyba wszystko, co najważniejsze, wymieniłam. Mam cichutką nadzieję, że uda mi się wbić na powrót w rytm w miarę regularnego pisania i nie będzie tu aż takich zastojów.
Pozdrawiam tych, którzy mimo tak długiej ciszy, wciąż tu zaglądają!

2 komentarze:

  1. 3 tygodnie dłuuuuugiej ciszy, Lady, ociągasz się. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana, jak wizyta u laryngologa? Jak słuch MałejWu?
    Ściskam i tulam <3

    OdpowiedzUsuń