Polub mnie

sobota, 13 grudnia 2014

Zrobiłam sobie...

... czekoladową breję, która pachnie tak, że... z trudem powstrzymuję się przed jej lizaniem ;)
Ale poważnie... Zrobiłam ciasto na pierniczki. Wstępnie miały być takie, jak rok temu, ostatecznie uznałam, że przecież żadne wyzwania mi niestraszne i spróbuję czegoś nowego. Spróbuję pierniczków bez miodu, za to z kakao. Jestem ciekawa, co z tego wyjdzie, jakie będą i czy Mała Wu będzie miała taki ubaw, jak w zeszłym roku. Breja aktualnie spoczywa w lodówce, ma tam leżakować przez 12 godzin od zagniecenia. To jej minus. Nie lubię takiego rozwlekania prac w czasie. Ale co tam. Raz w roku mogę się poświęcić. Zwłaszcza, że to poświęcenie przede wszystkim dla Małej Wu.
Jutro bierzemy się za pierniczki. Chyba nawet przymknę oko na ryzyko salmonelli i pozwolę Małej Wu wykrawać ciastka... W końcu nie jest już taka mała, więc... uda się upilnować, by nie wzięła brudnych rączek do buzi.
Przyznaję szczerze, że jestem bardzo, bardzo ciekawa, jak smakuje piernik bez miodu. I jestem bardzo, bardzo ciekawa, jak będą wyglądały nasze jutrzejsze prace.
To tyle w kwestii brei. Na pewno postaram się dopisać ciąg dalszy do jej historii.

A teraz w kwestii wyjaśnień. Czas biegnie jak szalony. Nie wiem, jakim cudem po poniedziałku jest nagle piątek. I coraz bardziej mi z tym źle. Ale nie o tym chciałam. W związku z jego szaleństwem, jakby nie mam weny na pisanie. No dobrze, wena by się znalazła. Nie mam sił i ochoty. Ostatnio padam wieczorem zaraz po tym, jak Mała Wu zasypia w swoim łóżku (czyli w tygodniu jakoś o 19:15). Mam ochotę poczytać, pooglądać, ale gdzie tam. Oczy jak z ołowiu, zamykają się i kropka.Wybaczcie więc nieobecność, proszę.

Opowiedziałabym o Mikołaju, który podrzucił prezent mojemu dziecku przez okno, dodając długi list, a następnie spotkał się z owym dzieckiem w przedszkolu... o piskach radości z tej okazji i tym błysku w oku, o szczęśliwych okrzykach "nie pomylił się, mamo, nie pomylił się!", ale... daruję sobie, bo znów się rozpiszę, a oczy jakby wołają o drzemkę, tym bardziej, że miniona noc z okazji sprzedaży naszego starego samochodu panu ze Lwowa, była ciężka, zaś spałam może ze 3 godziny...
W weekend Mała Wu chodzi spać później, bo naiwnie wierzę, że późniejsze położenie jej sprawi, że i rano później wstanie... ale nie. Ona w weekend wstaje tak, jak do przedszkola (czyli między 5:00 a 6:00), ale gdy się spóźnię z położeniem jej w tygodniu, to rano jest oczywiście "mamoooo, jeszcze trochęęęęęęę, spać mi się chce).

Dobrze. To dziś wszystko. Jeśli pierniczki wyjdą smaczne, poczęstuję Was przepisem :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz