... zresztą nie tylko do pisania. Trudno wrócić do życia po tym, co się stało. Trudno w ogóle wrócić. Do wszystkiego. A jednak zbliżające się urodziny Panienki Wu, nierozerwalnie i już na zawsze przywodzić będą na myśl świadomość, że tuż po nich... Że O. odeszła, zostawiając mnie ze złamanym sercem i świadomością niewykorzystanych szans, okazji, możliwości. Bez prawa odwołania. Bez negocjowania. Bez ostrzeżenia...
Za 19 dni minie rok. Trudno w to uwierzyć. Rok wydaje się "kawałem czasu". A tutaj... z jednej strony to 347 dni tęsknoty, bólu, żalu, prób życia dalej, a z drugiej... wciąż przewijają się w mojej głowie filmy obrazujące tamten wieczór, tamtą noc. Wszystko po kolei. Takie żywe, takie okrutnie prawdziwe, takie świeże. Chwilami łapię się na analizowaniu wszystkiego w taki sposób, w jaki analizuje problemy do rozwiązania. I nagle z całą mocą uderza mnie świadomość, że choćbym wytężyła wszystkie siły, użyła każdej szarej komórki, stanęła na rzęsach - niczego nie zmienię. Żaden pomysł, żadna totalna mobilizacja nie zmieni tego, że Jej nie ma. I wtedy jest jeszcze ciężej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz