Polub mnie

czwartek, 31 sierpnia 2017

A propos zdjęcia "na drzewie"

Kolejno: 13.04.2013 -> 29.08.2014 -> 31.07.2017
Eh, czas biegnie chyba jednak zbyt szybko...

All rights reserved/lady_in_red

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Czas tak szybko biegnie...

All rights reserved/lady_in_red
... całkiem niedawno pisałam o tym, że zostało 6 dni i moja Duża Mała Wu, pójdzie do przedszkola. Zainteresowanych tamtym czasem, odsyłam do podlinkowanego posta.
Dziś... Dziś mogę napisać, że został tydzień. 7 dni i moja Duża Mała Wu pójdzie do szkoły.
Wiem już, że Panienka Wu będzie w 1a, z czego cieszy się ogromnie, gdyż z jakichś zupełnie nieznanych mi powodów, marzyła o tym, by chodzić do 1a. Wiem, jak nazywa się jej nowa wychowawczyni, jak nazywają się dzieci, z którymi będzie się uczyć. Wiem, że jest gotowa.

Gorzej ze mną (hehe). Nie byłabym sobą, gdybym nie rozmyślała nad tym, czy dobrze zrobiłam, że zamiast szkoły znanej, z tzw. tradycjami, wybrałam nieznaną, nową, w której rocznik Panienki Wu będzie pierwszym rocznikiem podstawówki. Nie byłabym sobą, gdybym nie rozmyślała, jak to będzie, nie martwiła się na zapas, nie robiła miliona innych rzeczy. Ale nic to. Ona da radę, to i ja dam, prawda?

Wakacje minęły mi tak szybko, że w sumie nawet nie wiem, jak to się stało, że dopiero co poszła do przedszkola po raz ostatni, a tu już zaraz zadzwoni pierwszy dzwonek.

Ostatnimi czasy intensywnie remontujemy mieszkanie. To znaczy na tyle intensywnie, na ile pozwalają nam zawodowe obowiązki Pana Męża. W związku z powyższym mimo iż wiele nam jeszcze zostało (i zostanie na przyszłość), nasz przedpokój (który był już w naprawdę opłakanym stanie) wygląda w końcu dobrze (i doczekałam się szafy z przesuwnymi drzwiami, zamiast paskudnego wieszaka na kurtki i szafki na buty). Pokój Panny Wu na tę chwilę też skończony. Zostało wymienić drzwi (co - mam nadzieję - niebawem) oraz okno (co na wiosnę/lato). Zachwycam się tym pokojem za każdym razem, kiedy tam wchodzę. Wyszedł nam. I mam taką świadomość, że to jest pokój z moich dziecięcych marzeń. Zawsze taki chciałam i nigdy nie miałam (było nas 4 plus rodzice i babcia, a to wszystko w 3-pokojowym mieszkaniu w bloku).

All rights reserved/lady_in_red

All rights reserved/lady_in_red

Panna Wu - szczęśliwa i zadowolona. Nie może się nadziwić, że tak nam fajnie wyszło i że to wszystko jest jej. Cała w skowronkach kryje się w szafie (garderoba ma w środku "kryjówkę") i słucha tam muzyki czy gra na tablecie.
A ja jestem szczęśliwa, że mogliśmy jej to dać. Że możemy teraz patrzeć na jej radość, zadowolenie i uśmiech. O tym, że mam satysfakcję w związku z ogromem pracy włożonej w ten pokój, nie muszę chyba mówić, prawda?

All rights reserved/lady_in_red
Wraz z nastaniem września, wielkimi krokami zbliża się nie tylko szkoła Panny Wu, ale także moja kontrola w Magicznym Krakowie. Tak na marginesie - uwierzycie, że oto 2 dni temu minął rok od przeszczepu? Mnie, prawdę mówiąc, trudno uwierzyć. Ale wracając do kontroli. Niewiele się w jej czasie dowiem, bowiem termin został mi ustalony w celu wydania skierowania na TK o wysokiej rozdzielczości, w związku ze zmianami w płucach, które to zmiany uwidoczniła poprzednia TK. Zastanawiam się, czy nie poprosić tym razem Doktor eM, aby skierowanie napisała tak, by można było także ocenić remisję. Walczę wewnętrznie. Ze strachem. Z wizją wznowy. Powrotu do tego koszmaru. I to jest takie ambiwalentne uczucie. Bo z jednej strony wierzę, że wyzdrowiałam na zawsze i tak już będzie, a z drugiej strony... tak mocno, jak w to wierzę, tak mocno boję się, że dane mi było tylko "polizać" szczęścia... Martwię się tym bardziej, że męczy mnie kaszel, który przywołuje w pamięci kaszel z czasów, kiedy dostałam diagnozę, kiedy dowiedziałam się, że to rak.
I tak. Kaszel zaczął się wtedy, gdy zaczęliśmy remont, a więc gdy w mieszkaniu lata mnóstwo kurzu, pyłu, wiórów, tynku i innych... Do tego jestem chyba pod-ziębiona, bo lekki katar i w ogóle... A jednak jest strach...
W tym miejscu wszystkich, którzy dobrze mi życzą, trzymali i trzymają za mnie kciuki, modlą się... proszę o nieprzestawanie!

Strach przed wznową i strach przed rakiem, objawia się także tym, że histerycznie reaguję na każdy
All rights reserved/lady_in_red
podejrzany objaw. Czy to u Pana Męża, czy u Panny Wu. I tak ta ostatnia, w związku z powiększonymi węzłami chłonnymi, została początkiem sierpnia - całkiem zdrowa "na oko" zaprowadzona do naszej Doktor Bożenki. Powiedziałam, czym się martwię i nie usłyszałam od niej, że jestem ześwirowaną histeryczką. Wykazała zrozumienie. Pełne. Obmacała węzełki Panny Wu i uznała, że jej zdaniem nie są powiększone tak, by z ich powodu szaleć ze strachu. Mając jednak na uwadze moje zdrowie psychiczne, zapytała, czy życzę sobie, by wypisała skierowanie na badania krwi oraz USG tych węzłów. Odrzekłam, zgodnie z prawdą, że owszem, wariuję ze strachu itakdalej, ale mam jeszcze resztki zdrowego rozsądku. To zaś oznacza, że nie przyszłam na niej niczego wymóc, że przyszłam po ocenę fachowca. Dodałam też, że gdybym chciała na niej wymóc skierowanie, oszczędziłabym sobie (i jej) fatygi i badania zrobiła prywatnie, bo obiektywnie - ani badania krwi, ani też USG nie są jakimiś kosmicznie drogimi. Nie chcę się jednak niepotrzebnie nakręcać, nie chcę narażać dziecka bez powodu na stres i tylko dlatego, że przeżyłam koszmar, potęgować jej strach... No, w każdym razie, stanęło na tym, że poczekamy. Doktor Bożenka poleciła, żebyśmy zarejestrowały się na koniec sierpnia i wtedy zbada te węzły ponownie. W razie czego, da skierowania, cobym mogła spać spokojnie.

All rights reserved/lady_in_red
(zdjęcie jeszcze przed remontem)

Wizyta, o której mówię, nastąpi jutro. I już wiem, że chyba będę tych badań chciała. Tak dla spokojności. Bo węzły są. Małe, ale są.
I wiem, że dzieci w jej wieku mogą mieć wyczuwalne węzły szyjne i jest to najbardziej fizjologiczną rzeczą na świecie. Wiem też, że węzły te mogą być powiększone z byle powodu, bo jej układ odpornościowy jeszcze się uczy, więc strzela z całej mocy do byle zarazka. Wiem, że mogą być one pozostałością po infekcjach sprzed lat (gdy często chorowała na zapalenie ucha, smarkała itd.) Ale... coraz częściej mam koszmary. Chcę wiedzieć. Mieć pewność, że moja Gwiazdka jest zdrowa.
Zresztą... Doktor Bożenka, gdy tak okazywała to zrozumienie dla moich histerii, rzekła że też jest zdania, że lepiej sto razy niepotrzebnie zbadać, niż raz zignorować coś poważnego. No. Więc czuję się jakby rozgrzeszona.

Dobrze. Myślę, że na dziś wystarczy. Tak "z grubsza" to chyba tyle. Od września pewnie będę tu znowu regularnie. Życie zacznie toczyć się rytmem stałym, przewidywalnym, więc łatwiej mi będzie się zorganizować.
Trzymajcie, proszę, kciuki za wyniki Panny Wu. Trzymajcie za mnie.
Pozdrawiam Was i dziękuję za każdą życzliwość, wszystkie pozytywne myśli, każdą pomoc!